31 maja 2020

Niechciane nietryby*/


*/ niepoprawna - łączna pisownia niektórych słów  z partykułą  ”nie” -  zamierzona.

       Wraz z zakończeniem (?) pandemii koronawirusa i  zaszczepieniem (?) wszystkich przeciwko Covid19, o czym świadczy zrzucenie maseczek, które - jako w niczym niepomocne lecz obowiązkowe - mieliśmy nosić do czasu pełnej wyszczepialności obywateli, zakończył się u mnie okres grzewczy przedłużony o zimny miesiąc niemaj. Wszystko oczywiście bez żadnego trybu. Nawet rozgrzewające niekampanie niewyborcze są niby nieprowadzone przez niekandydatów na Prezydenta, a niedatę wyborów czerwcowych ogłosił niemarszałek w nietrybie niekonstytucyjnym. Nieoficjalnie w zanadrzu czają się w tej niedacie niewybory.

fot. alElla
       Zwykle tuż po zamknięciu na trzy spusty kominka, rozpoczynałam przygotowania do podróży. W tym roku przygnębia mnie niepakowanie walizki, nieszycie nowej plażowej sukienki, niekupowanie kremów z filtrami. Już, już... 
Zamierzałam utworzonym korytarzem sanitarnym wyskoczyć pod jakąś dorodną palmę rosnącą nad ciepłym morzem, gdy ogłoszono, że Polacy są mile niewidziani. Jak to? Dlaczego? Co to za niesprawiedliwy nietryb?! My, którzy najlepiej na świecie radzimy sobie z epidemią?! Za karę wpisuję to państwo, co mnie nie chce, na czarną listę niekrajów nieturystycznych.

       W chwilę później wpadłam w tryb nieżałowania niewyjazdu. Zobaczyłam bowiem pod palmami i na plażach budowę zasieków i boksów ze szkła lub plastiku. Powstają nieprzestrzenie kabinowe dla niemądrych? Phii, to ja mam lepszą kabinę w łazience.

       Na razie, w tym nieciepłym niemaju, siedzę sobie cichutko w nieogrzanym domu i czekam na lepszy czerwiec, który już zmierza do nas od zachodu okrężną drogą przez Morze Północne. Wybory jeszcze zamrożone przez wschodni niż, ale mam szansę na ogrzanie się na odmrożonym pandemicznym weselu, które - oby - nieweselem nie okazało się.

Jestem tak osłabiająco zdezorientowana, że nawet nietupnę nóżką, nieO!
Najważniejsze, aby w tym wszystkim - w żadnym trybie - niezgłupieć!


23 maja 2020

Efekt HALO wokół słońca

Wyjątkowe zjawisko optyczne zaobserwowane 23 maja 2020 r.

Halo na niebie w południe:



Halo na niebie kilkanaście minut po godzinie szesnastej:



       W domu także działo się coś niezwykłego. Nigdy wcześniej  nie widziałam takich refleksów świetlnych na ścianie:




14 maja 2020

ŚWIĘTO 483. NOTKI


Chcę mieć blogowy jubileusz, o! 

Chcę mieć wirtualny tort. 
Chcę czytać wyrazy uznania.
Chcę odbierać gratulacje.
Chcę słyszeć owacje.

Mogą też być wszelkie inne jubileuszowe atrakcje,  ale w żaden sposób  nie udaje się znaleźć jakiejś okrągłej liczby. Kiedy już miało być okrągło, to wszystko się zakałapućkało z powodu panicznego przenoszenia notek na nową platformę blogową, ponieważ poprzednia wprowadzała jakieś dziwne rewolucje, w czasie których znikały zdjęcia i komentarze a nawet całe posty. Poprzestawiały się daty, zaginęła publikacja inauguracyjna z mottem „Iść drogą Maat. Czynić Maat.”  i w rezultacie nie wiedziałam, na kiedy datować początek swojej przygody z blogowaniem.
- Trudno! - Pomyślałam.

Zaraz też dopowiedziałam sama sobie, że uroczystość zorganizuję z okazji okrągłej liczby postów. Ambitnie zaplanowałam 500, ponieważ taka liczba ładnie wygląda. Nie mogę jednak do pięćsetki dociągnąć. Wiele publikacji o Hiszpanii ukradziono mi, więc je usunęłam, ponieważ nie byłabym w stanie udowodnić swojego autorstwa, gdyby złodziej zechciał włóczyć się ze mną po sądach. Niektóre artykuły zostały zhejtowane przez tysiące komentarzy zupełnie nie na temat. Dwadzieścia siedem notek nigdy nie ujrzało światła dziennego i spoczywa w szkicach roboczych.



       Jak można zauważyć na liczniku w bocznym panelu po prawej stronie, online bywało na blogu po trzy tysiące osób. Przecież nikt nie uwierzy, że taka rzesza ludzi zainteresowała się moją pisaniną do tego stopnia, że zapragnęła dyskusji na dany temat. Wszystkie zhejtowane notki usunęłam więc, aby nie zakłócały świętego spokoju, jaki przy kominku cenię sobie najbardziej. W dodatku obiecałam bezpieczeństwo Posiaduszkowiczom, a tego nie dało się zapewnić parą rąk i jedną klawiaturą przy agresji setek trolli. W życiu realnym także kocham spokój, kulturę i bezpieczeństwo.  Lubię też wszystko, co ładne i miłe oraz reakcje z dystansem i poczuciem humoru. Przeciwne do mojego zdanie, gdy jest wyrażone spokojnie i bez zacietrzewienia, a także krytykę, gdy jest konstruktywna, przyjmuję jak najbardziej. Uważam bowiem, że różnice nie powinny złościć i dzielić, a skłaniać do owocnej wymiany poglądów. Jesteśmy tak piękni, bo różni, o!

       Ogarnęło mnie zniecierpliwienie długim oczekiwaniem na jakiś jubileusz. Biorąc pod uwagę, że piszę coraz mniej i publikuję rzadziej, w ogóle mogę nie doczekać się okrągłości.

Niniejszym ogłaszam więc

POSIADUSZKOWE
ŚWIĘTO 483. NOTKI
czyli „JUBILEUSZ PIĘTNASTONOCIA  /4 + 8 + 3 = 15/   

i zapraszam na dwa torty, bo nie mam jednego.

Zarówno czarny, jak i biały - może być smaczny, słodki i zdrowy.

       Pięknie dziękuję stałym Posiaduszkowiczom oraz wszystkim przelotnym i przejezdnym Gościom za dotychczasowe wizyty, komentowanie, ciekawe, pouczające i rozszerzające horyzonty dyskusje, a także psoty na manowcach i zabawy słowem. Proszę o jeszcze i serdecznie pozdrawiam. 

10 maja 2020

Poetycki lek na niemoc

Jak moskalikowy prezent pomógł twórczą moc wzmóc?


       Jak dostać prezent? Nic prostszego. Trzeba poprosić. Potem już tylko czekać na spełnienie obietnicy, która zwykle pojawia się w odpowiedzi na wyrażoną zachciankę. Czasem obiecanka bywa rzucana dla świętego spokoju  i na odczepnego, jak dziecku, które prosi o jedenastą lalkę lub dziewiątego smartfona.
Mnie obiecano na mur - beton i w krótkim czasie podarowano to, o co poprosiłam.
Tak więc mam!
A było to tak.

       Na blogu „Zlepek klepek albo beczka śmiechu” w notce „Klub poetów niepokornych” autor o nicku Optymista opublikował kilka własnych moskalików.

Wiem, że moskalik to taka forma rymowanki o układzie rymów abab, w której w dwóch pierwszych wersach przedstawia się jakąś opinię wyrażoną przez kogoś, przy czym przeważnie pojawia się nazwa narodu, grupy społecznej, plemienia...
Natomiast w wersie trzecim i czwartym zawiera się groźbę dla wygłaszającego daną ocenę oraz miejsce, w którym  „miecz Damoklesa” dosięgnie tego, z kim autor wierszyka nie zgadza się. Zamierza zrobić mu po prostu łomot na określonym terytorium lub w obiekcie i jego okolicy,  zazwyczaj związanymi z kościołem, ale niekoniecznie.

       Poprosiłam Optymistę, aby zechciał stworzyć moskaliki  z nazwą mojego miasta lub jego mieszkańców.


Obiecałem ci moskaliki chełmskie, proszę bardzo:




I.
Temu, co powtarza zdanie,
Chełm to miasto jest regresu
wnet uczynię mózgu pranie
na zajezdni Pekaesu.

II.
Ten co wkoło rozpowiada,
że Chełmianom brak mądrości,
niech na rower jutro wsiada
i odjeżdża, bo mnie złości.

III.
Temu, który głośno krzyczy,
że Chełm miastem bez przyszłości
za kościołem reformatów
sam policzę wszystkie kości. 


       Ja także, dla rozweselenia siebie samej, w pandemicznym dniu ogólnej niemocy, spróbowałam swoich sił w moskalikowej sztuce rymowania. Muszę przyznać, że jest to dość trudne. Łatwo jednak poprawia nastrój i wypełnia czas.

I.
Kto powiada, że Chełmianie
Źle się uczą i są głupi
Tego zdzielę na polanie
Tam gdzie pałac jest biskupi

II.
Kto drwi sobie, że Chełmianka
Jest niezgrabna oraz brzydka
Temu zmiażdżę krok z kolanka
Za kościołem księdza Dzidka

III.
Kto rozgłasza, że Polacy
Nie są wcale talentami
Temu pałą dam po glacy
Pod wszystkimi kościołami

* * *

Po wymyśleniu /przez Bet/ dla moskalików chełmskich nazwy CHEŁMIKI, zabawa rozkręciła się na dobre.


Kto powiada, że Chełmianek
Nie da ubrać się w bikini
Temu na łbie zbiję dzbanek
Na dziedzińcu przy świątyni.

Kto powiada, że Chełmianie

Nie są zbyt aktywni w łożu
Temu sprawię tęgie lanie
Przy kapliczce na rozdrożu.

Kto powiada, że Chełmianie

Drzewo noszą wciąż do lasu
Temu pałą się dostanie
Przed siedzibą Caritasu.

5 maja 2020

Odkwaszanie po porannym spacerze


       Po długim siedzeniu w domu i marszach jedynie od okna do okna, postanawiam udać się w plener, by naoliwić tryby w stawach oraz kręgosłupie, a także zobaczyć, co w czasie pandemii koronawirusa porabiają drzewa, ptaki i robaki...





       Na spacerze jest zwyczajnie, może nawet nieładnie. Trawa anemiczna, albo całkiem sucha. Zaniedbane opłotki i ścieżki. Ani jednej mrówki, pasikonika, termita, szczypawki, czy ślimaka.
- "Tak, tak... Robaczków brak. Tuk, tuk, tuk... Niech się stanie robaczkowy cud. Suchość czuję, suchość!" - Narzeka spacerujący tuż koło mnie ptak.



       Zamiast uskrzydlenia i upojenia, z każdym krokiem doznaję skwaszenia. Skwaśniała otaczającą mnie brzydotą i przyrodniczą biedą, zaczynam kontemplować niezwyczajną zwyczajność i - spoglądając na wieżę Sanktuarium w oddali - odkrywam, że ziemia jest jednak płaska.



- Też tak sądzisz bzowy krzaku sięgający błękitnego nieba? 



- „Nie! Nie! Nie!” - Krzyczą napotkane mlecze. - „My tego tak nie widzimy, bo znalazłyśmy się w rozkroku”.



       Po powrocie do domu nie tylko widzę w lustrze kwaśność na swojej twarzy. Zakwasy dają się we znaki także w nogach. Trzeba więc zrobić odkwaszanie, by poprawić nastrój. Poczytam wiersze o kwitnących bzach - pomyślałam. Wpisuję do wyszukiwarki google frazę „bez w poezji” i na pierwszej wyświetlonej stronie czytam, że... Bez poezji też da się żyć. Ot,  masz babo placek!



Na szczęście, jest także wiersz niezapomnianej autorki tekstów piosenek, pisarki, reżyserki i poetki  Agnieszki Osieckiej.

       Bez

Przyniosłeś mi bez pięciolistny
w klapie od marynarki.
Świecił jak absurd czysty.
Jak order. Albo jak antyk.

Zakwitł zwyczajnie, jak wszyscy,
gdzieś na świętego Andrzeja...
Tylko od innych był tkliwszy.
Jak uśmiech. Albo nadzieja.

Bez pachniał bzem najczęściej
i przekwitł o swojej porze.
Zostało mi po nim szczęście
w liliowo bzowym kolorze.