Na życzenie blogowych koleżanek, po długiej przerwie (przepraszam za zwłokę), publikuję dalszy ciąg wspomnień z podróży odbytej w 2003 roku.
Cześć I - http://grycela.blogspot.com/2018/01/retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
Część II - http://grycela.blogspot.com/2018/02/retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
Część III - https://grycela.blogspot.com/2018/03/iii-retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
Cytaty pochodzą z powieści Miki Waltariego pt. „Egipcjanin Sinuhe”.
„Lepiej niż woda i piwo, lepiej niż dym kadzidła w świątyni i kaczki w sitowiu Wielkiej Rzeki oddaję treść życia w Egipcie, gdzie nic się nie zmienia z upływem czasu, lecz wszystko zostaje po staremu.”
„Lepiej niż woda i piwo, lepiej niż dym kadzidła w świątyni i kaczki w sitowiu Wielkiej Rzeki oddaję treść życia w Egipcie, gdzie nic się nie zmienia z upływem czasu, lecz wszystko zostaje po staremu.”
Wielka rzeka - Nil
"POZDRAWIAMY CIĘ, NILU,
KTÓRY WYNURZASZ SIĘ Z ZIEMI,
KTÓRY PRZYBYWASZ, BY DAĆ ŻYCIE LUDOWI EGIPTU"/Brytyjski pisarz James Leigh Hunt. 1784 - 1859. W poemacie THE NILE/
„Płynie przez stary, spokojny Egipt,
a jego piaski, jak nieprzebrana myśl
snują marzenia”
Tak było... i tak jest...
Nil – symbol wiecznego odradzania się życia,
od niepamiętnych czasów był źródłem sił witalnych
dla całego Egiptu...
"Egipt jest darem Nilu"
/Herodot - grecki historyk/
„Każda rzeka, która płynie w kierunku
przeciwnym do Nilu, podąża w niewłaściwą stronę...”
„Nil rozlewający się na pola,
to najwspanialszy widok.
Równiny znikają, a doliny chowają się,
a im większa część lądu skryje się pod wodą,
tym większa jest radość mieszkańców"
/Seneka/
Tak było...ale nie jest... Od czasu wybudowania Wielkiej Tamy Asuańskiej Nil nie wylewa.
Nad brzegami Nilu codzienna ludzka krzątanina przebiega zgodnie z odwiecznym rytmem egzystencji. W niektórych miejscach wydaje się, że życie mieszkających tam Egipcjan nie różni się od tego z epoki faraonów.
Tak było... i tak jest...
Wioski nad Wielką Rzeką
Na obiady wracaliśmy na statek. Moja towarzyszka podróży - Lodzia - zwykle ucinała sobie popołudniową drzemkę. Ja zaś oglądałam dolinę Nilu, zafascynowana zmiennością krajobrazu oraz życiem mieszkańców wiosek, jakże innym od znanego mi z podróży po Europie. Chaty z nie wypalonej cegły i z mułu rzecznego wymieszanego ze słomą, dachy pokryte palmowymi liśćmi i stosami śmieci, suszące się na opał odchody zwierzęce, dzieci bawiące się na wszechobecnych gruzowiskach i wysypiskach.
Wygląda to przygnębiająco i bardzo biednie. Egipt, kolebka cywilizacji...
Niektórzy uczestnicy rejsu zapadają na chorobę zwaną zemstą faraona. Cierpią na dotkliwy ból żołądka, dyskomfort uniemożliwia zwiedzanie.
„Już tak jest, że nie ma człowieka,który by nie poczuł się chory,bo źródła na pustyni zawierają sodęi przyprawiają o biegunkę każdego,kto nie przywykł do pustynnej wody.Choroby żołądkowe od wody egipskiej są ciężkiei mnóstwo wojowników zmarło,
Nikt też nie wie, skąd te choroby się biorą,jedni mówią, że z zatrutych wiatrów pustyni,inni zaś, że z wody,a jeszcze inni obwiniają o nie faraona”.
Tak było... i tak jest...
Lodzia - umęczona zemstą - spała, wykrzykując coś przez sen, a ja, popijając w celach leczniczych „Finlandię" (lekarstwo na zemstę faraonów) snułam taką refleksję: cóż to za fascynujący naród, który tradycje i przyzwyczajenia pielęgnuje przez ponad trzy tysiące lat i jest niezwykle odporny na przyjmowanie nowości i jakichkolwiek zmian. Chociaż anteny satelitarne na ubogo wyglądających budynkach i lepiankach zdawały się temu przeczyć. Cóż to za ludzie, którzy dla turystów mają luksusowe statki i hotele, bujną zieloną trawę codziennie zraszaną, kwitnące krzewy i piękne ogrody palmowe, worki na śmiecie, mopy i pachnące mydełka, baseny, korty tenisowe, kluby, wino, piwo, a nawet mocniejsze alkohole, które dostępne są po okazaniu paszportu... Sami zaś żyją inaczej...
Karolina - nasza pilotka - wspominała, że tu nad brzegiem Wielkiej Rzeki niektórzy mieszkańcy żyją dostatnio. A to, że ich domostwa wyglądają tak, jak przed setkami, a nawet tysiącami lat, to że są zaśmiecone - wynika z ich mentalności. Chłopi egipscy nie lubią zmian po prostu.
„ Swoje gniazdo zbudowałbympośród zapachu rzecznego mułu i odchodów zwierzęcych.
Swoje gniazdo zbudowałbymna dachu ubogiej lepianki w ubogim zaułku ”
Tak było... i tak jest...
W dolinie Nilu czasami widać było palmy daktylowe, eukaliptusy, pomarańcze i niskie drzewa daktylowe. Domy buduje się tutaj z niewypalonej cegły, a następnie oblepia rzecznym mułem wymieszanym ze smołą. Na dachach leżą suche liście palmowe i śmiecie.
W Egipcie górnym są wioski, w których ludzie żyją tak, jak w starożytności - w norach ze zwierzętami. Tu skalista pustynia wygrywa z Nilem. Na małych pasach zieleni niewiele pomieści się upraw. Ludność jest bardzo uboga.
Świątynia królowej Hatszepsut
Hatszepsut - faraon, władczyni starożytnego Egiptu z XVIII dynastii, z okresu Nowego Państwa. Córka Totmesa I i królowej Ahmes, siostra i żona Totmesa II, z którym rywalizowała o sukcesję.
Czytamy w jednej z inskrypcji: „...teraz moje serce zwraca się w tę lub tamtą stronę, gdy myślę, co ludzie powiedzą. Ci, którzy zobaczą moje budowle w przyszłości i ci, którzy będą mówić o tym, czego dokonałam...”
Po kilkugodzinnym relaksie na pokładzie słonecznym „Miss World”, kąpielach w basenie i podwieczorku serwowanym w barze widokowym, udajemy się do Deir el Bahari, gdzie znajduje się świątynia Hatszepsut. Malownicza dolina powitała nas parkingiem pełnym autokarów, policjantów i natrętnych sprzedawców pamiątek. Ich zachęcający do kupienia czegokolwiek hałas skutecznie psuje majestatyczny, mistyczny i tajemniczy nastrój takiego miejsca. Zdążyliśmy się jednak już do tego przyzwyczaić i potrafimy grzecznie odpędzać tych napastników. Karolina dzielnie nam pomaga, wykrzykując coś po arabsku. Są biedni, czy cwani? Czy to po prostu taki sposób życia? A może nic innego nie mogą robić?
Przemysł turystyczny jest drugim (po zyskach czerpanych od armatorów statków przepływających przez Kanał Sueski) źródłem wymienialnej waluty i z tej turystyki korzystają także ubodzy Egipcjanie, narzucając swoje usługi i towary turystom przebiegających w pośpiechu od statku do świątyni, od hotelu do autokaru lub przemierzających pustynię od miasta historycznego do nowoczesnego kurortu. I słusznie – pomyślałam i potraktowałam to jako folklorystyczny dodatek do swoich przeżyć na egipskiej ziemi.
Podczas zwiedzania Świątyni Hatszepsut w pierwszej chwili zwróciłam uwagę na sposób wkomponowania obiektu w tło skał. Jaką niezwykłą wyobraźnię musiał mieć królewski architekt Senmut, aby tak pięknie wtopić świątynię w otoczenie. Całe szeregi tarasów – olbrzymich, połączonych rampami, podejście wyznaczone aleją sfinksów i obelisków, płaskorzeźby ukazujące narodziny i dzieciństwo królowej, a także jej wyprawę do tajemniczego państwa Pun... To wszystko odbija się w duszy na zawsze, jak na wieczystej matrycy...
Zastanowił mnie drobny szczegół. Ówcześni artyści potrafili rzeźbić i malować zwierzęta zachowując dokładnie proporcje ich budowy. Natomiast postacie ludzi nie mają zachowanych proporcji ciała. Szczególnie zbyt wielkie są głowy i penisy, poniszczone w większości świątyń przez Koptów.
Lewą stronę Deir El Bahari zajmuje gigantyczna świątynia grobowa Mentuhotepa II, który pięćset lat przed królową Hatszepsut wpadł na pomysł wybudowania tutaj wieczystego domostwa. Świątynia jest konserwowana. Naszym zainteresowaniem cieszyli się także siedzący po turecku konserwatorzy, którzy w każdą szczelinkę w kamieniu wstrzykiwali jakiś biały płyn o konsystencji śmietanki. Zachęcali nas do fotografowania się z nimi, by otrzymać zapłatę za sprzedaż swojego wizerunku.
Obraz pobrany z prezentacji, którą dawno temu robiłam.
Nie umiałam skopiować samego tekstu, a przepisywać nie chciało się, o!
_________________________________________Wspomnienia z podróży po Egipcie są od dawna w zakładce "Egipt" - ustawione chronologicznie. Posty kiedyś wklejałam hurtowo (nawet 100 w miesiącu), ratując swoje publikacje z likwidowanego przez platformę "bloog.pl" bloga "Afryka moja", gdzie było inne grono czytelników. Robiłam to po cichutku i nikt do "mojego" Egiptu tutaj nie zaglądał.
"POZDRAWIAMY CIĘ, NILU,
KTÓRY WYNURZASZ SIĘ Z ZIEMI,
KTÓRY PRZYBYWASZ,
KTÓRY WYNURZASZ SIĘ Z ZIEMI,
KTÓRY PRZYBYWASZ,
BY DAĆ ŻYCIE LUDOWI EGIPTU"
/Brytyjski pisarz James Leigh Hunt. 1784 - 1859. W poemacie THE NILE/„Płynie przez stary, spokojny Egipt,
a jego piaski, jak nieprzebrana myśl
snują marzenia”
Tak było... i tak jest...
Nil – symbol wiecznego odradzania się życia,
od niepamiętnych czasów był źródłem sił witalnych
dla całego Egiptu...
"Egipt jest darem Nilu"
/Herodot - grecki historyk/
„Każda rzeka, która płynie w kierunku
przeciwnym do Nilu, podąża w niewłaściwą stronę...”
„Nil rozlewający się na pola,
to najwspanialszy widok.
Równiny znikają, a doliny chowają się,
a im większa część lądu skryje się pod wodą,
tym większa jest radość mieszkańców"
/Seneka/
Tak było...ale nie jest...
Od czasu wybudowania Wielkiej Tamy Asuańskiej Nil nie wylewa.
Nad brzegami Nilu codzienna ludzka krzątanina przebiega zgodnie z odwiecznym rytmem egzystencji. W niektórych miejscach wydaje się, że życie mieszkających tam Egipcjan nie różni się od tego z epoki faraonów.
Tak było... i tak jest...
Wioski nad Wielką Rzeką
Na obiady wracaliśmy na statek. Moja towarzyszka podróży - Lodzia - zwykle ucinała sobie popołudniową drzemkę. Ja zaś oglądałam dolinę Nilu, zafascynowana zmiennością krajobrazu oraz życiem mieszkańców wiosek, jakże innym od znanego mi z podróży po Europie. Chaty z nie wypalonej cegły i z mułu rzecznego wymieszanego ze słomą, dachy pokryte palmowymi liśćmi i stosami śmieci, suszące się na opał odchody zwierzęce, dzieci bawiące się na wszechobecnych gruzowiskach i wysypiskach.
Wygląda to przygnębiająco i bardzo biednie. Egipt, kolebka cywilizacji...
Niektórzy uczestnicy rejsu zapadają na chorobę zwaną zemstą faraona. Cierpią na dotkliwy ból żołądka, dyskomfort uniemożliwia zwiedzanie.
„Już tak jest, że nie ma człowieka,
który by nie poczuł się chory,
bo źródła na pustyni zawierają sodę
i przyprawiają o biegunkę każdego,
kto nie przywykł do pustynnej wody.
Choroby żołądkowe od wody egipskiej są ciężkie
i mnóstwo wojowników zmarło,
Nikt też nie wie, skąd te choroby się biorą,
jedni mówią, że z zatrutych wiatrów pustyni,
inni zaś, że z wody,
a jeszcze inni obwiniają o nie faraona”.
Tak było... i tak jest...
Lodzia - umęczona zemstą - spała, wykrzykując coś przez sen, a ja, popijając w celach leczniczych „Finlandię" (lekarstwo na zemstę faraonów) snułam taką refleksję: cóż to za fascynujący naród, który tradycje i przyzwyczajenia pielęgnuje przez ponad trzy tysiące lat i jest niezwykle odporny na przyjmowanie nowości i jakichkolwiek zmian. Chociaż anteny satelitarne na ubogo wyglądających budynkach i lepiankach zdawały się temu przeczyć. Cóż to za ludzie, którzy dla turystów mają luksusowe statki i hotele, bujną zieloną trawę codziennie zraszaną, kwitnące krzewy i piękne ogrody palmowe, worki na śmiecie, mopy i pachnące mydełka, baseny, korty tenisowe, kluby, wino, piwo, a nawet mocniejsze alkohole, które dostępne są po okazaniu paszportu... Sami zaś żyją inaczej...
Karolina - nasza pilotka - wspominała, że tu nad brzegiem Wielkiej Rzeki niektórzy mieszkańcy żyją dostatnio. A to, że ich domostwa wyglądają tak, jak przed setkami, a nawet tysiącami lat, to że są zaśmiecone - wynika z ich mentalności. Chłopi egipscy nie lubią zmian po prostu.
„ Swoje gniazdo zbudowałbym
pośród zapachu rzecznego mułu i odchodów zwierzęcych.
Swoje gniazdo zbudowałbym
na dachu ubogiej lepianki w ubogim zaułku ”
Tak było... i tak jest...
W dolinie Nilu czasami widać było palmy daktylowe, eukaliptusy, pomarańcze i niskie drzewa daktylowe. Domy buduje się tutaj z niewypalonej cegły, a następnie oblepia rzecznym mułem wymieszanym ze smołą. Na dachach leżą suche liście palmowe i śmiecie.
W Egipcie górnym są wioski, w których ludzie żyją tak, jak w starożytności - w norach ze zwierzętami. Tu skalista pustynia wygrywa z Nilem. Na małych pasach zieleni niewiele pomieści się upraw. Ludność jest bardzo uboga.
Świątynia królowej Hatszepsut
Hatszepsut - faraon, władczyni starożytnego Egiptu z XVIII dynastii, z okresu Nowego Państwa. Córka Totmesa I i królowej Ahmes, siostra i żona Totmesa II, z którym rywalizowała o sukcesję.
Czytamy w jednej z inskrypcji: „...teraz moje serce zwraca się w tę lub tamtą stronę, gdy myślę, co ludzie powiedzą. Ci, którzy zobaczą moje budowle w przyszłości i ci, którzy będą mówić o tym, czego dokonałam...”
Po kilkugodzinnym relaksie na pokładzie słonecznym „Miss World”, kąpielach w basenie i podwieczorku serwowanym w barze widokowym, udajemy się do Deir el Bahari, gdzie znajduje się świątynia Hatszepsut. Malownicza dolina powitała nas parkingiem pełnym autokarów, policjantów i natrętnych sprzedawców pamiątek. Ich zachęcający do kupienia czegokolwiek hałas skutecznie psuje majestatyczny, mistyczny i tajemniczy nastrój takiego miejsca. Zdążyliśmy się jednak już do tego przyzwyczaić i potrafimy grzecznie odpędzać tych napastników. Karolina dzielnie nam pomaga, wykrzykując coś po arabsku. Są biedni, czy cwani? Czy to po prostu taki sposób życia? A może nic innego nie mogą robić?
Przemysł turystyczny jest drugim (po zyskach czerpanych od armatorów statków przepływających przez Kanał Sueski) źródłem wymienialnej waluty i z tej turystyki korzystają także ubodzy Egipcjanie, narzucając swoje usługi i towary turystom przebiegających w pośpiechu od statku do świątyni, od hotelu do autokaru lub przemierzających pustynię od miasta historycznego do nowoczesnego kurortu. I słusznie – pomyślałam i potraktowałam to jako folklorystyczny dodatek do swoich przeżyć na egipskiej ziemi.
Podczas zwiedzania Świątyni Hatszepsut w pierwszej chwili zwróciłam uwagę na sposób wkomponowania obiektu w tło skał. Jaką niezwykłą wyobraźnię musiał mieć królewski architekt Senmut, aby tak pięknie wtopić świątynię w otoczenie. Całe szeregi tarasów – olbrzymich, połączonych rampami, podejście wyznaczone aleją sfinksów i obelisków, płaskorzeźby ukazujące narodziny i dzieciństwo królowej, a także jej wyprawę do tajemniczego państwa Pun... To wszystko odbija się w duszy na zawsze, jak na wieczystej matrycy...
Zastanowił mnie drobny szczegół. Ówcześni artyści potrafili rzeźbić i malować zwierzęta zachowując dokładnie proporcje ich budowy. Natomiast postacie ludzi nie mają zachowanych proporcji ciała. Szczególnie zbyt wielkie są głowy i penisy, poniszczone w większości świątyń przez Koptów.
Lewą stronę Deir El Bahari zajmuje gigantyczna świątynia grobowa Mentuhotepa II, który pięćset lat przed królową Hatszepsut wpadł na pomysł wybudowania tutaj wieczystego domostwa. Świątynia jest konserwowana. Naszym zainteresowaniem cieszyli się także siedzący po turecku konserwatorzy, którzy w każdą szczelinkę w kamieniu wstrzykiwali jakiś biały płyn o konsystencji śmietanki. Zachęcali nas do fotografowania się z nimi, by otrzymać zapłatę za sprzedaż swojego wizerunku.
Po kilkugodzinnym relaksie na pokładzie słonecznym „Miss World”, kąpielach w basenie i podwieczorku serwowanym w barze widokowym, udajemy się do Deir el Bahari, gdzie znajduje się świątynia Hatszepsut. Malownicza dolina powitała nas parkingiem pełnym autokarów, policjantów i natrętnych sprzedawców pamiątek. Ich zachęcający do kupienia czegokolwiek hałas skutecznie psuje majestatyczny, mistyczny i tajemniczy nastrój takiego miejsca. Zdążyliśmy się jednak już do tego przyzwyczaić i potrafimy grzecznie odpędzać tych napastników. Karolina dzielnie nam pomaga, wykrzykując coś po arabsku. Są biedni, czy cwani? Czy to po prostu taki sposób życia? A może nic innego nie mogą robić?
Przemysł turystyczny jest drugim (po zyskach czerpanych od armatorów statków przepływających przez Kanał Sueski) źródłem wymienialnej waluty i z tej turystyki korzystają także ubodzy Egipcjanie, narzucając swoje usługi i towary turystom przebiegających w pośpiechu od statku do świątyni, od hotelu do autokaru lub przemierzających pustynię od miasta historycznego do nowoczesnego kurortu. I słusznie – pomyślałam i potraktowałam to jako folklorystyczny dodatek do swoich przeżyć na egipskiej ziemi.
Podczas zwiedzania Świątyni Hatszepsut w pierwszej chwili zwróciłam uwagę na sposób wkomponowania obiektu w tło skał. Jaką niezwykłą wyobraźnię musiał mieć królewski architekt Senmut, aby tak pięknie wtopić świątynię w otoczenie. Całe szeregi tarasów – olbrzymich, połączonych rampami, podejście wyznaczone aleją sfinksów i obelisków, płaskorzeźby ukazujące narodziny i dzieciństwo królowej, a także jej wyprawę do tajemniczego państwa Pun... To wszystko odbija się w duszy na zawsze, jak na wieczystej matrycy...
Zastanowił mnie drobny szczegół. Ówcześni artyści potrafili rzeźbić i malować zwierzęta zachowując dokładnie proporcje ich budowy. Natomiast postacie ludzi nie mają zachowanych proporcji ciała. Szczególnie zbyt wielkie są głowy i penisy, poniszczone w większości świątyń przez Koptów.
Lewą stronę Deir El Bahari zajmuje gigantyczna świątynia grobowa Mentuhotepa II, który pięćset lat przed królową Hatszepsut wpadł na pomysł wybudowania tutaj wieczystego domostwa. Świątynia jest konserwowana. Naszym zainteresowaniem cieszyli się także siedzący po turecku konserwatorzy, którzy w każdą szczelinkę w kamieniu wstrzykiwali jakiś biały płyn o konsystencji śmietanki. Zachęcali nas do fotografowania się z nimi, by otrzymać zapłatę za sprzedaż swojego wizerunku.
Obraz pobrany z prezentacji, którą dawno temu robiłam. Nie umiałam skopiować samego tekstu, a przepisywać nie chciało się, o! |
_________________________________________
Wspomnienia z podróży po Egipcie są od dawna w zakładce "Egipt" - ustawione chronologicznie. Posty kiedyś wklejałam hurtowo (nawet 100 w miesiącu), ratując swoje publikacje z likwidowanego przez platformę "bloog.pl" bloga "Afryka moja", gdzie było inne grono czytelników. Robiłam to po cichutku i nikt do "mojego" Egiptu tutaj nie zaglądał.
Słyszałam o tej zemście i o dobroczynnym działaniu naszych krajowych procentów ;-)
OdpowiedzUsuńŻal by mi było spać, gdy za oknem takie widoki!
Myślę, że wygląd domów i sposób życia wynikają tez z klimatu.
Na greckich wyspach tez domy takie sobie, poza hotelami czy pensjonatami, auta brudne, motocykle głośne, wszystko takie jakieś prowizoryczne.
Wspaniała taka podróż Nilem, ile wrażeń, atrakcji...tylko ten upał!