- Cześć I - http://grycela.blogspot.com/2018/01/retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
- Część II - http://grycela.blogspot.com/2018/02/retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
- Część III - https://grycela.blogspot.com/2018/03/iii-retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
- Część IV - https://grycela.blogspot.com/2024/11/iv-retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
- Część V - https://grycela.blogspot.com/2024/12/v-retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
- Część VI - https://grycela.blogspot.com/2024/12/vi-retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
Cytaty pochodzą z powieści Miki Waltariego pt. „Egipcjanin Sinuhe”.
„Lepiej niż woda i piwo, lepiej niż dym kadzidła w świątyni i kaczki w sitowiu Wielkiej Rzeki oddaję treść życia w Egipcie, gdzie nic się nie zmienia z upływem czasu, lecz wszystko zostaje po staremu.”
„Lepiej niż woda i piwo, lepiej niż dym kadzidła w świątyni i kaczki w sitowiu Wielkiej Rzeki oddaję treść życia w Egipcie, gdzie nic się nie zmienia z upływem czasu, lecz wszystko zostaje po staremu.”
„…i nie potrafię naprawdę powiedzieć, co w tej całej podróży było prawdą, a co fikcją, pozorem, bajką. Jak sen upłynęły te dni i szybko jak mgnienie przeminęły i już ich nie ma.”
„I czyż wszystkie wielkie miasta nie przyzywają do siebie podróżników, żeby oglądali ich świątynie? I czyż nie urządzają najrozmaitszych uroczystości i rozrywek, żeby zwabić zwiedzających, którzy zostawiają swoje złoto mieszkańcom miasta?”
Tak było... i tak jest...
Z Asuanu do Kairu jechaliśmy klimatyzowanym pociągiem w wagonie pierwszej klasy. Było bardzo zimno. Przedziały 6 osobowe, podobne do polskich, tylko o wiele szersze i bez drzwi. Między fotelami mieścił się stół, który wynieśliśmy, by w jego miejsce ułożyć na podłodze walizki, jako podnóżki. Obsługa wagonu serwowała herbatkę i kawę oraz jedzenie. Lepiej mieć jednak swoją herbatę w termosie, ponieważ Egipcjanie zawsze mają czas. Zamówisz - dostaniesz za trzy godziny, gdy już śpisz (podróż nocna od godziny dwudziestej do ósmej rano).
Kolejarze bardzo mili. Piekli nam placki – chlebki przypominające naszą macę, dusili paprykę, bakłażany (lub coś do nich podobnego) oraz mięso (lub coś do niego podobnego). W całym wagonie pachniało przyprawami i czosnkiem. Od Asuanu do Luksoru można było wygodnie pospać w pustych przedziałach, ale zbyt późno to zauważyliśmy. W Luksorze wsiadło sporo osób. Egipcjanki z dziećmi, poduszkami i kołdrami rozłożyły się na podłodze, a ich mężczyźni na fotelach.
W Kairze panowie kolejarze wystawili nasze walizki na peron, a bagażowi odwieźli je do autokaru, którym udaliśmy się do hotelu The Oazis Hotel i rozpoczął się kolejny etap pobytu w Egipcie czyli Kair.
Zatrzymaliśmy się w hotelu „Oazis”. To kompleks budynków w ogromnym dobrze utrzymanym ogrodzie, pełnym palm daktylowych i krzewów kwitnących. Kwaterowanie i meldowanie odbyło się znacznie sprawniej, niż w Hurghadzie. Na powitanie podjęto nas sokiem pomarańczowym. Zanim zdążyliśmy wypić, już porozwożono bagaże do naszych pokoi. Mieliśmy godzinę na toaletę, krótki odpoczynek, śniadanie, po czym wyruszyliśmy na spotkanie z Wielkim Sfinksem i piramidami w Gizie.
Część wieczoru spędziliśmy w kawiarni hotelowej przy turkusowo oświetlonym basenie z malowniczym mostkiem.
Popijając soki rozmawialiśmy o wielkości, majestacie piramid i sfinksa, a także o najdroższym na świecie fotografie. Właściciel wielbłąda przy wielkich piramidach proponuje, że zrobi twoim aparatem zdjęcie. Pstryka „na wszelki wypadek” kilka razy jedno ujęcie i za każde liczy sobie 10 funtów. O ile dla miłośników fotografii cyfrowej ilość zajętych klatek nie ma znaczenia, o tyle posiadacze tradycyjnych aparatów byli bardzo niezadowoleni. „Wypstrykał mi prawie pół ostatniego filmu!” Płakał chłopak z Lublina.
Wieczór zakończyliśmy spektaklem "Światło i dźwięk" pod piramidami. A potem jeszcze długo w noc wdzierały się do serca, duszy i świadomości obrazy oraz dźwięki tego spektaklu, a także niezrozumiałe zawodzenie muezina, pięciokrotnie w ciągu dnia wzywającego do modlitwy.
Sympatycznym akcentem kairskiej przygody były odwiedziny w instytucie perfum. Zaproszono nas do stylowej sali, pełnej flakoników z perfumami. Usadowiliśmy się pod ścianami na pufach. Przed nami stały małe stoliki, na nich ołówki i lista perfum. Pracownicy namaszczali nas poszczególnymi zapachami z listy i prosili o zaznaczanie ołówkiem tych, które przypadły do gustu. Po pewnym czasie brakowało już odkrytego miejsca na rękach, ramionach, skroniach i dekolcie. Dziewczyny podstawiały więc do namaszczania nogi. Egipski zapach „Lotos” nanoszono na skronie i pomiędzy piersiami, czyli w kształcie odwróconej piramidy. Jak wszędzie oczywiście częstowano herbatą czerwoną, czarną, miętową i kawą. Oferowano, oprócz egipskich, różne zapachy światowe. Rytuał perfumeryjny podobał mi się do chwili sprzedaży. Za gram perfum – 2 funty, czyli setka – 40 dolarów. Mniejszych flakoników przezornie oczywiście nie posiadali. Nie miałam zamiaru kupować, ale przyjemnie było odpocząć w klimatyzowanym pomieszczeniu, traktując to jako chwilę wytchnienia od żaru słonecznego, który lał się nieustannie z nieba podczas zwiedzania Kairu.
W Kairze realizowaliśmy program „Imhotep”. Dwudniowy program zwiedzania, oprócz wielkich piramid w Gizie, obejmował starą część Kairu, czyli kościoły i synagogi w dzielnicy koptyjskiej, alabastrowy Meczet Mohameda Ali, wizytę na słynnym bazarze, a także największą nekropolię Egiptu, mieszczącą setki grobów i pomników z czasów starożytnych – Sakkarę. Słynie to miejsce z piramidy schodkowej króla Dżosera. Piramida ta, wybudowana sto lat wcześniej od piramid w Gizie była najlepiej dopracowanym i technologicznie najbardziej zaawansowanym grobowcem tamtych czasów. Dla urozmaicenia, tutaj woziły nas nie wielbłądy, lecz osły i koniki. Ich właściciele zjedli nam większość cukierków przeznaczonych dla dzieci i wypalili ostatnie papierosy. Przejażdżka na ośle – to oczywiście prezent, ale fotografia płatna. W końcu przecież osioł użycza swój wizerunek.
Giza. Piramidy: Cheopsa, Chefrena (syn Cheopsa), Mykerinosa (syn Chefrena).
Giza. Wielki Sfinks jako strażnik Wielkiej Piramidy.
Giza. Wielki Sfinks.
Wielki Sfinksie, "jaki jesteś malutki".
Sakkara. Piramida schodkowa faraona Dżosera.
Sakkara. Wnętrze jednej z piramid.
Sakkara. Kompleks grobowy faraona Dżosera.
Polubiłam tych ludzi. Sympatyczni, prości i potrafią zadbać o skromne profity choćby oszustwem i nachalnością. Muszą przecież wyżywić swoje żony, dzieci, matki i teściowe oraz wszystkie niezamężne siostry.
„Człowiek jest po to, by go oszukiwać.”
Tak było... i tak jest...
„Z pewnością przyszedłbyś po więcej srebra i miedzi.
Bo tak już jest, że ten,
kto da raz, będzie musiał dawać zawsze.”
I przychodził... Do skutku!
Kair zbudowany jest na wielu poziomach. Każde nowe osiedle sytuuje się coraz wyżej, ponieważ buduje się na starych śmieciach i gruzach. Przeszłość splata się tu na każdym kroku z nowoczesnością. Obok typowych arabskich domów, wznoszą się eleganckie, smukłe wieżowce. Przy szerokim bulwarze, ciągnącym wzdłuż Nilu , znajdują się najwytworniejsze hotele, wznoszą się gmachy rządowe, siedziby Ligi Arabskiej oraz świetnie usypiająca telewizja egipska. Ulice miasta rozświetlają tysiące barwnych neonów, jest bardzo duży ruch, niewyobrażalny nawet dla mieszkańców Paryża oraz ciemny smog, słychać pięć razy dziennie zawodzenie muezzinów, pachnie oliwa, czosnek i wschodnie przyprawy.
Do starych, zaniedbanych ale na swój sposób malowniczych i niezwykle fotogenicznych uliczek i zaułków dzielnicy koptyjskiej schodziliśmy po schodach, ponieważ jako stara – usytuowana jest niżej. Pod nią również znajdują się mury i gruzy pozostałe po jeszcze starszych zabudowaniach. Tu oglądaliśmy najstarszy meczet kairski, cmentarz chrześcijański, kościół św. Jerzego oraz kościół św. Sergiusza, wybudowany w miejscu gdzie prawdopodobnie odpoczywała Matka Boska podczas ucieczki z Palestyny do Egiptu. Najbardziej egzotyczne są barwne uliczki kairskiego suku – orientalnego bazaru w dzielnicy Muski, gdzie w nieprawdopodobnym tłoku i hałasie, arabskie galabije i turbany mieszają się z ubiorami europejskimi, gdzie bardziej rozebrane niż ubrane turystki są zaczepiane przez Arabów i dotykane w odkryte części ciała.
Kupcy egipscy serdecznie, lecz krzykliwie zapraszają do wnętrza swych sklepów i magazynów, sadzają na niskich pufach, częstują przesłodzoną herbatą lub aromatyczną kawą i dopiero prezentują towary, a potem długo dobijają targu, aż cena spadnie o połowę. Można podać własną cenę i wyjść. Gdy wracamy tą samą drogą, przywołują do swego sklepu, by sprzedać towar za cenę, która wcześniej oferowaliśmy. Używają wszystkich możliwych sztuczek, aby cokolwiek sprzedać.
- Dobrze! Dobrze! Piękna! Moja siostro!
„W każdym kraju będziesz mile widziany,
jak przywieziesz ze sobą złoto.”
Tak było... i tak jest...
W szkicach mam przygotowane jeszcze 3 części.
Znajoma Koleżanki Małżonki też właśnie wróciła z Egiptu i bardzo sobie ten pobyt chwaliła. Twierdziła, że do Egiptu trzeba jechać właśnie teraz, zimą - bo wtedy da się tam wytrzymać. Jej własne słowa: temperatura 20 stopni w cieniu - tylko znajdź tam cień!
OdpowiedzUsuńGratuluję miłej wycieczki.
I tylko jedno mnie niepokoi - wszyscy powtarzają, ze piramidy to były grobowce. Dlaczego w żadnej z nich nigdy nie znaleziono żadnej mumii?
Egipt skrywa jeszcze wiele zagadek i tajemnic, a kolejne znaleziska podważają to, co archeolodzy myśleli, że wiedzą.
UsuńBardzo Ci ładnie w towarzystwie Sfinksa!
OdpowiedzUsuńOgólnie - bardzo bogata w wydarzenia wycieczka. Zapach oliwy i czosnku z kairskiej ulicy prawie poczułam podczas czytania:)
A końcowy cytat o złocie - ponadczasowy i do bólu prawdziwy.
W okresie grypowym i ja pachnę czosnkiem, który uważam za najlepszy specyfik przeciw infekcjom.
UsuńTo wszystko brzmi jak bajka! tyle atrakcji na jednym pobycie?
OdpowiedzUsuńTo chyba niezwykle drogi wyjazd?
jotka
To była wycieczka o kilkaset złotych droższa od wczasów stacjonarnych w Grecji, Turcji, Tunezji czy Hiszpanii. Jeśli dodać koszty wycieczek fakultatywnych na tych wczasach, to wychodziło nawet taniej.
UsuńBardzo ciekawy wpis! Chciałabym zwiedzić ojczyznę faraonów.
OdpowiedzUsuńMam znajomą, która tam była i przywiozła dobra łakocie :)
Pozdrawiam serdecznie
Zupełnie nie pamiętam egipskich łakoci. Czyżby nie zasłużyły na odnotowanie w mojej pamięci? :)))
UsuńPoczytałem, pooglądałem. Warto było!
OdpowiedzUsuń