11 grudnia 2022

Kuchenne pogaduszki z karpiem w tle

 - W którym momencie trzeba karpia obłożyć cebulą? Chcę kupić wcześniej i przechować w zamrażalniku do świąt. Mrożenie pozbawi rybę ewentualnych pasożytów. - Zwróciłam się do blogowej Koleżanki Bet.

- Karpia obłożyć cebulą zaraz po zakupie, przed umyciem. Po pobycie w cebulowym spa, umyć i osuszyć, i mrozić.

- Bardzo pięknie dziękuję za karpiowe informacje, dyg, dyg...

- Powodzenia z karpiem!

- Meldunek z aktualnego stanu przygotowań do świąt składam w załącznikach obrazkowych.



- Ach, jak smakowicie i pracowicie. Karpie wyglądają dostojnie, ale niestety trzeba im wyłupić oczy. Oto powód, dla którego kupuję karpie bez głów, choć wiem, że w nich najwięcej smaku do galarety.

Bigos aż pachnie z garnka prosto w monitor! Świetny pomysł z pakowaniem do słoików - co się nie zje to zapakuje "na wynos".

Przygotowania zatwierdzone na szóstkę.

- Tak, cały smak galarety jest w karpiowych łbach. Tym razem mam aż 5 sztuk, ponieważ ktoś, jak Ty, łbów nie chciał i ja skorzystałam. Wprawdzie sprzedają także same łby, ale ja takich nie chcę, bo nie wiem, czy są świeże i ze świeżej ryby. Łeb musi być przy mnie odcięty z ryby, która dziarsko pływała, a nie uśniętej, mieć intensywnego koloru skrzela bez plam i oczy lśniące. Nauczyłam się oczy wypychać palcem od środka. Wtedy na mnie nie patrzą, a ja oszukuję się, że wcale ich  nie wyłupiam. Trudne psychicznie do dla mnie zadanie, ale co się nie robi dla Kochanych, dla których karp w galarecie i smażony sam w sobie jest Świętem.

Bigos w słoikach faktycznie wygodny na wynos, ale także dobry do przechowywania i serwowania po jednym słoiczku. Nie trzeba wszystkiego wyjmować z lodówki i gmerać w wielkim garze, przez co się wielokrotnie ogrzewa i znowu chłodzi. No i przede wszystkim za wcześnie by było na przechowywanie w garnku na półce lodówki, a mrozić w szufladzie nie chcę. Bigos muszę robić dużo wcześniej, bo to zajęcie na trzy dni.


- Wydziergałam szydełkiem łańcuch na choinkę. Zużyłam sznurek do szynki oraz nici do zszywania kaczki. Nie będę piec takich specjałów. Z malutkich pieczeni robią się w wielkim piekarniku „zeschnięte skwarki”, a takich o słusznych rozmiarach nie warto robić. W dobie kryzysu nie należy przesadzać z ilością jedzenia. Tylko tyle, ile się zje, o!

- Na pierwszy rzut oka wzięłam koronkowy łańcuch za kruche ciasteczka. Teraz dopiero ujrzałam piękno i precyzję koronkowych gwiazdeczek. Cudo!

- Także upiekłam już kruchy spód pod sernik. I na tym zakończyłam kulinaria, które mogą być wcześniej przygotowane. Wszystko inne - w tygodniu przedświątecznym.


Oto plan na tydzień przedświąteczny:


- Plan się ledwo mieści na rozsuniętym stole, hi, hi... Dobrze, że rozłożyłam go już a nie w Wigilię, bo okazało się, że środkowa część stołu opada na kolana. Naprawiłam! Sama! Proszę więc o uznanie i pochwałę.

- Brawo! Ho! Ho! - Wyraził Pan Sąsiad, oglądając na żywo efekt naprawy stołu. Na Synu natomiast wrażenie zrobił plan zajęć na stole rozłożony, którego zdjęcie wysłałam. Wcześniej otrzymałam od Syna propozycję podziału zadań kulinarnych z prośbą o przejrzenie i pytaniem, co ja na to? „A ja na to, jak na lato”, o!

Wiele zadań wzięła na siebie Synowa. Najbardziej ucieszyły mnie pierogi i uszka, ponieważ spod Jej ręki wychodzą wyśmienite. Mnie natomiast nie udają się. Owszem, ciasto zagniatam dobre, farsz robię przedobry, ale ze sklejaniem mam problemy. Stresowała mnie myśl, że podczas gotowania uszka oraz pierogi pootwierają się i wszelkie dobro z nich wypłynie. Bywają bowiem dni, że w palcach nie mam ścisku potrzebnego do zlepiania. Innym razem natomiast na jakiś czas „zatrzaskują się” na trzymanym w ręce przedmiocie.

       Niczego na słodko z makiem (kutia, lub fasola, lub kluski) tym razem nie zaplanowałam, ponieważ goście ostatnio tego nie jedli. Postanowiłam za to upiec rodowy sernik, który wszyscy lubią. Tyle samo roboty, a będzie większy pożytek. Kupiłam specjalnie mikser na stojaku, więc za mnie dobrze ukręci, ubije, wymiesza, z czym także mam problem. Poza tym niektórzy producenci sera wyszli mi naprzeciwko i wyprodukowali  twaróg  gotowy - niczym przekręcony przez maszynkę. Ale… Czy to na pewno będzie ten dawny sernik? Babci i Mamy?

- Organizacja na medal!  To co, będzie notka pt. "kuchenne pogaduszki z karpiem w tle"? Ja robię "dogrywkę" z kiszenia barszczu.  Barszcz zasadniczy zszedł w połowie na surowo. Mam nowy sposób kiszenia: same buraczki zalewam osoloną wodą z dodatkiem miodu. Wychodzi "burakowy cud-miód"!

- Ja w tym roku nie kiszę buraków. Bardziej smakuje mi  gotowy barszcz wyprodukowany w Twoich stronach, niż własny. Chyba, że gotuję na rosole, ale taki to nie wigilijny.

Nie wiem, czy notkę będę pisać o tych przygotowaniach karpiowych i innych, ponieważ przy najmilszych na świecie Gościach nie będę siedzieć przy komputerze, by odpowiadać na komentarze, składać życzenia i ewentualnie za nie dziękować. Może więc zniknę z Blogosfery na czas świąteczny?

- Jeśli zrobisz notkę przed Świętami, to na Święta będziesz miała spokój. Jeszcze dwa tygodnie czasu jest i przygotowania aktualne.

- Fakt! Dziś mam niedzielę relaksową - bez zakupów i okołoświątecznego krzątania się. Potem też nastanie tydzień luzu, uwieńczony ubieraniem choinki i dekorowaniem domu. Niektóre światełka już zamontowałam z pomocą  drabiny wyciągniętej ze schowka i rozłożonej do innych prac na wysokości. Należało skorzystać z przypływu energii do wspinania się po szczeblach, skakania po stołach, stołkach, krzesłach i parapetach. Było lekko, łatwo i przyjemnie. Nic na siłę! Jest przypływ, to do roboty, bez względu na to, czy czas stosowny ku temu.


W międzyczasie cudowne spacery po świeżym śnieżnym puchu. Nasypało śniegu i dalej pada. Mam nadzieję, że utrzyma się to piękno.


To ostatnia przed świętami notka, więc… 


Życzę serdecznie, aby Świąteczny Czas

wypełnił nastrój szczęścia i radości.

Dla Was - Posiaduszkowicze,

Waszych Najbliższych i Przyjaciół

życzę wszelkiego dobra.

Niech nadzieja będzie zieleńsza od choinki,

a w oczach błyska światło Betlejemskiej Gwiazdy.

Wszędzie niech gości pokój!

Dopisek. Śledzie w śmietanie.

  • Otworzyć śmietankę „30” lub śmietanę „18” i wlać do niej - dopełnić pojemniczek maślanką  i dobrze wymieszać. Przykryć. Odstawić w temperaturze pokojowej na dobę.
  • Do śmietany z maślanką dodać troszkę soku z cytryny. Mniej - więcej łyżeczkę soku, oraz szczyptę soli. Wymieszać dokładnie. Zakryć pojemniczek i wstawić do lodówki na następną dobę.
  • Dwie cebule, pół jabłka (szarej renety) pokroić w drobne kosteczki.
  • Zrobić zalewę: 1 kieliszek wody gazowanej, minimalnie więcej niż pół kieliszka octu 10%, pół kieliszka cukru, 1 liść laurowy, 1 goździk, kilka ziaren pieprzu czarnego, 2 ziarna ziela angielskiego. Wymieszać.
  • Do zalewy wrzucić pokrojone jabłko i cebulę. Dobrze wymieszać. Przykryć i na dobę do lodówki.

 ***

  • Wymoczone do preferowanej „słoności” śledzie pomoczyć jeszcze w wodzie gazowanej przez pół godziny. Nabiorą „szampańskiego” posmaku i nibysmaku (wprowadzam nowe słowo: NIBYSMAK) z dzieciństwa - kiedy kupowało się śledzie ikrzaki i mleczaki.
  • Śledzie odcedzić i osuszyć, pokroić w kawałki wielkości - według upodobania, lekko popieprzyć (kto lubi), oblać niewielką ilością oliwy z oliwek. Wymieszać i pogłaskać zaoliwionym palcem każdy kawałeczek śledzia z obu stron. Przyklepać ciasno w słoiku, dolać oliwy, aby śledzie były nią zakryte, zamknąć słoik i odstawić do lodówki.

 ***

  • Na kilka godzin przed podaniem - odcedzić na sitku (na wszelki wypadek - gdyby zalewa miała się przydać - nie do zlewu), cebulę i jabłka w marynacie i dodać pokrojony ogórek konserwowy lub kiszony. Ja dam moją pyszną krajankę ogórkową zakiszoną latem, którą specjalnie do śledzi zachowałam. (Przepis na krajankę podawałam na blogu kilka lat temu: https://grycela.blogspot.com/search?q=og%C3%B3rki+kroj%C4%99). Wymieszać (na sitku, żeby i ogórki odciekły), wyjmując w międzyczasie wszelkie ziarenka (przyprawy). Przełożyć do słoika. Dodać zgęstniałą śmietanę/śmietankę. Przykryć i odstawić na 30 minut, żeby się wszystko przegryzło w temp. pokojowej. Po 30 minutach spróbować i ewentualnie wyregulować smak cukrem i/lub solą albo odrobiną zalewy z odsączenia cebuli i jabłek. W przypadku poprawiania smaku odstawić jeszcze na jakieś 20 minut. Włożyć śledzie i wymieszać.  Przykryć. Potrzymać około 20-30 minut  w temp. pokojowej.  Wstawić do lodówki. 

Podawać posypane koperkiem lub pietruszką.  Robota wprawdzie na dwie doby, ale ogólnie pracy niedużo.

Wersja ze śmietanką „30” jest bardziej łagodna - kremowa, a ze śmietaną „18” ma bardziej wyrazisty smak. Z „18”, jeśli dłużej poleży na talerzu, może lekko podejść wodą (szczególnie, gdy śledzie niedobrze osuszone). Dlatego nie stawia się śledzi w śmietanie na pół dnia na stole, jak to niektórzy czynią. Nakrywają stół wszystkim do południa, po czym siedzą nad tym jedzeniem do północy.

Wiadomość od J. 11 grudnia 2022, 8:59.  Hejo, lepsza będzie 18

Dopisek 2. Meldunek w tygodniu przedświątecznym. 

Prezenty zapakowane, choinka ubrana.
Dla Mikołaja lub Gwiazdora (zapraszam!) - naszykowany fotel.
Poczęstunek też będzie, o! 

20 grudnia rozpoczynam czary - mary w "warsztacie".

"Warsztat".

16 listopada 2022

Jest Robótka - 2022

       Jak co roku, w połowie listopada rusza ROBÓTKA, do której i ja kolejny raz przyłączam się oraz zachęcam do tego drogich Posiaduszkowiczów.



(...) Wszechświat i w tym roku nikogo nie oszczędza. Najpierw była pandemia, teraz jest wojna. Wydaje się, że w obliczu wszelkich zdarzeń nawet najcierpliwszym wyczerpały się już zasoby hojności, energii i dobroczynności.

Tymczasem Starszaki z Domu Pomocy Społecznej w Niegowie chyba szczęśliwie dla nich, nie zdają sobie sprawy z kruchości naszego świata, z zawiłości międzynarodowej polityki i po prostu jak co roku czekają na Robótkowiczów. Na te wszystkie dobre, ciepłe, serdeczne słowa, które wysyłacie do nich od lat w kartkach, listach, a nawet paczkach. Po raz kolejny trzeba Starszaków przynajmniej na odległość przytulić, aby poczuli, że są dla kogoś ważni, że ktoś o nich pamięta.

To ponad setka intelektualnie i fizycznie niepełnosprawnych dorosłych w najróżniejszym wieku, od młodzieży po emerytów, którzy tak jak i Wy, już od Wielkanocy pytają, czy aby na pewno w tym roku dotrze do nich Robótka! No ba! Musowo! (...)  

(...) W imieniu Niegowiaków uprasza się tu po raz trzynasty o świąteczne kartki z dobrymi słowami dla nich, zaadresowane do konkretnych mieszkańców DPS-u. Jedna kartka, trochę słów z cukru, miodu i melasy, znaczek pocztowy i już. (...)

Skopiowałam fragmenty

 tekstu Komitetu DezOrganizacyjnego z bloga:

https://jestrobotka.blogspot.com/2022/11/robotka-2022.html

gdzie znajdziecie szczegółowe informacje.

Podziękowania - Robótka 2021

To, co? Słuchajcie. Jest Robótka...
I oby i tym razem dało radę, bo oni tam czekają.
Jak nikt na świecie.

29 października 2022

Czas ciszy...

        Są takie wyjątkowe dni w roku, 

kiedy w serce wkrada się refleksja, 

kiedy nastaje czas wspomnień i zadumy, 

kiedy ludzkie ścieżki wiodą pośród mogił i płomieni świec. 


W tych dniach uświadamiamy sobie, 

że istniejemy dzięki następstwu pokoleń. 

W tych dniach pamięć o bliskich staje się niezawodna, 

a obce nazwiska na kamiennych płytach zdają się bliskie. 


Są takie wyjątkowe dni w roku, 

w których  pośpiech - cywilizacyjna jednostka czasu 

- na chwilę znika i wszystko powolnieje.


I staje się Cisza...



Cmentarz przy ul. Lwowskiej w Chełmie.
Kaplica neogotycka  wzniesiona w 1908 roku. 

Dopisek.

30 października 2022 roku odwiedziłam tarasowy Cmentarz Wojenny w Chełmie znajdujący się na północnym stoku Góry Zamkowej. Zauważyłam, że trwa jego rewitalizacja. Bardzo mnie to ucieszyło.

Chełm. Cmentarz Wojenny 1939 - 1945.

Dopisek 2.

31 października 2022 roku byłam na cmentarzu przy ul. Lwowskiej w Chełmie, na którym znajdują się klasycystyczne kamienne nagrobki. Najstarsze pochodzą  z pierwszej połowy XIX wieku. Jest też kwatera wojskowa. Miejsca, które odwiedziłam były uporządkowane, więc nie przydały się moje grabie i miotełka.

 

Chełm, cmentarz przy ul. Lwowskiej.
Zabytkowe nagrobki i kaplica Bielskich z początku XIX wieku.

Chełm, cmentarz przy ul. Lwowskiej.
Mogiły żołnierzy Wojska Polskiego z okresu wojny polsko - bolszewickiej.

Chełm, cmentarz przy ul. Lwowskiej.
Nagrobki zabytkowe.

Chełm, zabytkowy nagrobek na cmentarzu przy ul. Lwowskiej. 


19 października 2022

Na słodko-gorzką jesień 2022

 

Palące słowotwórstwo w barwach jesieni!

fot. archiwalne. Drzewa na Górze Zamkowej w Chełmie.
Już wycięte!


      Podziwiam jesienne barwy. By przedłużyć ich żywot, przyniosłam to bogactwo kolorów do domu. Będzie mnie cieszyć oraz ogrzewać w chłodne i szare dni. Dopiero w połowie grudnia zacznę zmieniać dekoracje w domu, zapewne na świąteczne. Jarzębinę oddam wtedy ptakom, a z dyni ugotuję pożywny krem z rozgrzewającym sokiem malinowym. A co z suchymi listkami? Chyba będzie można spalić w kominku, wszak liście to nie opony, o!




       Partykułę przeczącą „nie” z rzeczownikiem „opony”  powinnam w tym przypadku napisać łącznie. Właśnie bowiem wymyśliłam nowe słowo: NIEOPONY. Dzięki temu ogrom materiałów opałowych w zastępstwie węgla kamiennego dopuszczonych przez zwierzchnika państwa do spalania w piecach domowych, określałoby jedno słowo.

- Czym palisz w piecu?

- Nieoponami! - Krótko i zwięźle się odpowie, zamiast długo wymieniać: węglem brunatnym, owsem, kukurydzą, płytami meblowymi, śmieciami, liśćmi dębu i klonu, słomą, chrustem, etc... etc…

      Słowo nieopony przyda się także do celów legislacyjnych, ponieważ ewentualna ustawa zezwalająca na spalanie wszystkiego, co się da, a nie jest oponą, będzie mogła być krótsza o tysiąc czterysta czterdzieści cztery strony. Ułatwi to pracę stróżom prawa, którzy borykają się z pomieszczeniem w głowach opasłych tomów wzajemnie wykluczających się przepisów oraz ich interpretacją i stosowaniem w praktyce, szczególnie przy wystawianiu mandatów.    

       Niniejszym więc - na potrzeby ciepłownicze -  ogłaszam NIEOPONY samodzielną składniowo i semantycznie odmienną częścią mowy.  Wysokie Gremium Posiaduszkowe uprzejmie proszę o zatwierdzenie tego rzeczownika oraz dopuszczenie go  do obrotu.

       Tymczasem moje nieopony „palą” się na stole w promieniach słońca, zaś kompozycja listkowo - kasztanowo - dyniowo - jabłkowo - jarzębinowa zubożała o jedno jabłko /zjadłam, o!/. Za to wzbogaciła się o intensywnie pomarańczową dynię. Może uda się nie przerobić jej zbyt szybko na frytki, by jak najdłużej napawać się tym darem jesieni.




15 października 2022

Nie odmawiaj w jesieni życia

        Im bliżej Święta Zmarłych, tym częściej nachodzą mnie myśli o nieżyjących już blogerach. Odeszli ci, z którymi jakoś tak bliżej połączyło mnie blogowanie. 

 NON OMNIS MORIAR”

     Zaglądam także na listę prawie wszystkich poznanych na blogach /https://grycela.blogspot.com/p/blogowa-karawana.html/. Wspominam wspólne zakładanie naszych stronek, kiedy nawzajem pomagaliśmy sobie w ustawianiu układu, poprawianiu motywu, dopasowywaniu zdjęć do wielkości blogowych ramek… Powstało nawet Kółko Pomocy Blogowej - https://grycela.blogspot.com/p/koko-pomocy-blogowej.html. Z zapałem uczyłam się wtedy robić pokazy slajdów, które i tak zlikwidowała wirtualna maszyneria.

        Czas płynie i zmienia nie tylko nas. Także systemy internetowe, które mają myśleć i tworzyć za człowieka. Niepotrzebna więc wzajemna pomoc np. we wstawieniu na blogu obrazka tak, aby się zmieścił w nagłówku, ramce czy w poście. Cyborg sam zdecyduje, jak to ma być zrobione i dopasuje wielkość.

        Pewna miła Blogerka - w rewanżu za wirtualną pomoc na blogu proponowała mi najprawdziwsze serwetki własnoręcznie wydziergane szydełkiem. Nie miałam odwagi przyjąć coś tak cennego, nie podałam adresu domowego i teraz żałuję. Dlaczego? Otóż… Wszystko, co realne i namacalne  - jeśli sami nie zniszczymy - pozostaje na zawsze, zaś dekoracje na blogu czasem giną wraz z nim, gdy tego wcale nie chcemy. Tak też znikła piękna graficznie strona tejże Blogerki. Jej bloga przejął haker, który publikował paskudztwa, więc poczyniła trudne starania, by całkowicie  tę stronkę zlikwidować. Jej także już nie widać w Sieci. Mam nadzieję, że ma się dobrze.

        Inna Koleżanka blogowa proponowała mi wspólny wyjazd do Gruzji. Odmówiłam! Wkrótce Ona zmarła, a ja żałuję.  Ach ten mój durnowaty nawyk odmowny. 

Czas płynie…

Nikt nie młodnieje…

Nie będę już odmawiać, o!

Jesienne róże w jesieni życia. Wyk. i fot. alElla 

 A może Posiaduszkowicze zechcą przyłączyć się do wspomnień w komentarzach i/lub swoich przedlistopadowych postach? Powstałaby swego rodzaju Wspominkowa Księga Blogerów.


2 października 2022

Zagadka śmieciowa

       W moim mieście realizowany jest projekt  pod nazwą "Budowa Systemu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych wraz z Punktem Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych w Chełmie", w ramach którego zamontowano nowe betonowe śmietniczki. Są dość eleganckie i podzielone na dwie części. Do jednej należy wrzucać odpady zmieszane, a do drugiej metale i tworzywa sztuczne, o czym informują napisy na daszku. Litery są wyraźne i duże, nawet okularów nie muszę zakładać. Potrafię też odróżnić metalową puszkę po napoju od papierka po cukierku. Mam jednak problem. Nie wiem gdzie i co wrzucić do tej śmietniczki, ponieważ obie informacje o rodzaju odpadów znajdują się nad jedną i drugą komorą. 

Czy ktoś z Posiaduszkowiczów pomoże rozwiązać zagadkę?

Do której komory śmietniczki mam wrzucać

metale i tworzywa sztuczne,

a do której pozostałe śmiecie?




4 września 2022

Na nowej drodze życia?

        W każdy Nowy Rok, zastanawiam się, czego początkiem jest? Co się skończyło w Sylwestra? Przecież to tylko umowne daty. Uważam, że końce i początki wyznaczają ważne wydarzenia w życiu. 

       Przeprowadziłam w domu gruntowny remont. Każdy centymetr mieszkania został odnowiony, zakonserwowany i wypieszczony. Także uporządkowano instalację elektryczną i hydraulikę oraz zamontowano kilka nowych sprzętów i urządzeń. Wszystko, co twarde jest wyszorowane lub pomalowane nawet z wierzchu, z tyłu i pod spodem, a co miękkie - uprane.

Ekipa nr 1 - Majstrowie Przewspaniali! To Profesorowie swojego fachu!

Kiedy już wspaniali Majstrowie (ekipa nr 1) sobie poszli, rozpoczęło się czekanie na blat i płytę meblową do zabudowy aneksu kuchennego. Wreszcie przybyli monterzy - stolarze, by dopełnić dzieła. Oprócz zamontowania blatów i meblowej zabudowy z półką, podłączyli także zmywarkę i nowy zlewozmywak. 



W tej odnowionej w każdym calu kuchni powiesiłam kalendarz i zegar. Tego właśnie dnia COŚ się u mnie skończyło i zaczęło NOWE. Życzę więc sobie wszystkiego dobrego z okazji NOWEGO, o!

Bet, która na bieżąco oglądała remontowe zdjęcia, napisała tak: Oczywiście! Taki gruntowny remont oraz nowe sprzęty i urządzenia dają nową energię i nowe życie! Wszystkiego miłego na Nowej Drodze Życia:))

Rozpłynęłam się w szczęściu. Ogarnęła mnie najsłodsza słodycz. Gdy pozostało tylko w podskokach zagospodarować stare szafki wiszące i nowe stojące pod blatem za widoczną na zdjęciu zabudową, na jaw wyszła łyżka dziegciu. 

SMS-em wysłałam ten kolaż do stolarza-montera - partacza. Czekam na jego reakcję.


       Przez cały czas długiego i trudnego remontu, wspomagała mnie nasza blogowa Koleżanka Bet.

Cóż, bez dziegciu nie może się obejść. Zabudowa aneksu kuchennego jest do poprawki - stwierdziła.

Ale, ale… Ja także do naprawy kwalifikuję się. Ciśnienie 180, serce łopocze, coś nie daje spać i jeść.

Z interwencją - niczym pogotowie ratunkowe - z sercem na dłoni znowu wkroczyła Bet:

Stress… Rzuć wszystko i połóż się.

Więc… Leżę… I… Piszę…

       W tym miejscu dziękuję także swojej Siostrze za pomoc w wybieraniu nowych urządzeń oraz kolorów farb i każdą dobrą radę. Także za przypominanie, że podczas remontu trzeba coś jeść. Najdroższa Siostrzyczko! W  ogromie ciężkiej pracy remontowej, także gotowałam i - chociaż zlewozmywak stał przez miesiąc w kartonie, a woda do kuchni była odcięta -  zmywałam naczynia, o!

Zmywarka prysznicowa i suszarka okienna.
Co niedomyte, słońce wypolerowało.


       
Na zegarze jest po piątej,
ale ja wstawałam o godzinie czwartej,
by zdążyć ze swoimi pracami przed przyjściem Majstrów.

A o świcie, kiedy ja już urzędowałam, gdy inni jeszcze spali, swojego wsparcia 
nie szczędziło mi słońce.


17 sierpnia 2022

Chełm - zdjęcia z drona

 


    Przepraszam Blogowe Koleżeństwo, że nie odwiedzam zaprzyjaźnionych blogów, a także nie odpowiadam na komentarze Posiaduszkowiczów. Otóż 19 lipca 2022 roku rozpoczął się u mnie remont. Trwał trzy tygodnie. Obecnie ogarniam mieszkanie i oczekuję na stolarza, którego wizyta opóźnia się. Przez to, na razie kuchnia nie jest zagospodarowana i tak muszę sobie radzić: 


Znalazłam chwilkę, by pobuszować w internetowej sieci i trafiłam na ciekawe zdjęcia mojego miasta. 

Podaję link: https://www.facebook.com/Che%C5%82m-z-drona-109519550946810/photos

 

Na zachętę do obejrzenia wszystkich zdjęć - jedno - z chełmskim misiem -  kopiuję.

https://www.facebook.com/Che%C5%82m-z-drona-109519550946810/photos/356034286295334

Chełm i okolice - linki

16 lipca 2022

Lipcowa ballada ogórkowa

        Może niektórzy pamiętają sezon ogórkowy 2017, w którym odbywały się protesty społeczne  przeciwko zmianom w sądownictwie? Opublikowałam wtedy tekst o kiszeniu ogórków:

https://grycela.blogspot.com/2017/07/sezon-ogorkowy.html#comment-form

pod którym znalazł się taki komentarz:

iwona zmyslona, niedziela, 30 lipca, 2017. Sama nie wiem co lepsze: Twój post, przepis na krajankę do zupy ogórkowej czy komentarze i odpowiedzi. Post i komentarze przeczytałam i serdecznie się uśmiałam. Gratuluję tekstu i poczucia humoru. 

Ja uważam, że najlepsze są komentarze! Zapraszam więc Posiaduszkowiczów do przeczytania (przypomnienia sobie) ich. Warto, choćby ze względu na nadzieje, które dała nam Bet.  Bardzo potrzebne przed zapowiadaną trudną w tym roku zimą.

Bet, wtorek, 25 lipca, 2017. Ależ dolałaś kwasu! Sama się czuję jak ten przerośnięty ogórek w towarzystwie zwiędłego kopru. Nadzieja tylko, że będzie z tego niezła zupa zimową porą.

       Dziś informuję, że ani kiszenie, ani kwaszenie wtedy nie udało się. Ogórki zamieniły się w cuchnące błoto. Trzeba było wyrzucić! Chciałam chociaż słoiki uratować, ale po otwarciu jednego, atmosfera zrobiła się nie do zniesienia. Wyrzuciłam wiec ogórkową czarną mazię razem ze słojami, bez ratowania nawet pokrywek. Tylko przy śmieciowych kubłach miałam dylemat, czy nawóz w szkle z metalem należy do odpadów BIO?

       Tegoroczny lipiec, pomimo sezonu ogórkowego, także bogaty w wydarzenia, w tym bardzo tragiczne. Nikt nie maszeruje, ani nie protestuje, ale spokoju nie ma. W tej atmosferze niepewności - pomimo pamięci o najgorszej w życiu inwestycji -  znowu nabyłam ogórki. Choć wszystkie wyglądały zachęcająco, tym razem kupowałam partiami - w różnych miejscach. Uznałam, że jak jedna partia zgnije, to druga albo trzecia nie zawiedzie. Po robocie stwierdziłam, że partie są dobre bo i kiszenie rozłożone na porcje. Ku pamięci,  nie omieszkałam zapisać na słoikach, który z jakiej partii jest. W przyszłości będę wiedziała, skąd ewentualna zgnilizna pochodzi.

Ogórek nie śpiewa, ale jak wygląda, o!

Czyż nie pięknie pozuje do zdjęć?

Gdy zauważyłam, że stolnica wypija ogórkowy sok,
kolejną partię kroiłam w powietrzu nad miską. 

Czekam,
aż pokrojone i posolone ogórki puszczą dużo soku.

Ogórki, koper, czosnek i chrzan już załadowane.
Sok ogórkowy rozdzielony sprawiedliwie na wszystkie słoiki.

Trwa obserwacja!
Partię blednącą i żółknącą przenoszę w zimne miejsce.
Partia, która już pracuje i puszcza bulki, zostaje szczelnie domknięta.
Partia najnowsza - jeszcze nie pracująca i całkiem zielona - pozostaje niedokręcona.