- Cześć I - http://grycela.blogspot.com/2018/01/retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
- Część II - http://grycela.blogspot.com/2018/02/retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
- Część III - https://grycela.blogspot.com/2018/03/iii-retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
- Część IV - https://grycela.blogspot.com/2024/11/iv-retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
- Część V - https://grycela.blogspot.com/2024/12/v-retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
- Część VI - https://grycela.blogspot.com/2024/12/vi-retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
- Część VII - https://grycela.blogspot.com/2025/01/vii-retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
- Część VIII- https://grycela.blogspot.com/2025/02/viii-retrospektywne-spojrzenie-na-egipt.html
Cytaty pochodzą z powieści Miki Waltariego pt. „Egipcjanin Sinuhe”.
„Lepiej niż woda i piwo, lepiej niż dym kadzidła w świątyni i kaczki w sitowiu Wielkiej Rzeki oddaję treść życia w Egipcie, gdzie nic się nie zmienia z upływem czasu, lecz wszystko zostaje po staremu.”
„Lepiej niż woda i piwo, lepiej niż dym kadzidła w świątyni i kaczki w sitowiu Wielkiej Rzeki oddaję treść życia w Egipcie, gdzie nic się nie zmienia z upływem czasu, lecz wszystko zostaje po staremu.”
„…i nie potrafię naprawdę powiedzieć, co w tej całej podróży było prawdą, a co fikcją, pozorem, bajką. Jak sen upłynęły te dni i szybko jak mgnienie przeminęły i już ich nie ma.”
Okolice Kairu
„ …i zapędzisz mnie do roboty,
żebyś sam mógł leniuchować,
bo taka jest męska natura...”
Tak było... i tak jest...
W jednej z wiosek mieszkańcy na wszystkich domach namalowali poszczególne elementy węża w taki sposób, że cały wąż łączy mieszkających tam ludzi i ich domostwa. Głowa węża jest na początku wioski, zaś koniec ogona na jej ostatnim domu.
Po obu stronach obwodnicy kairskiej rozciągają się nowe osiedla mieszkaniowe ludzi biednych. Sprawiają wrażenie jednego wielkiego wysypiska śmieci i gruzowiska. Ten widok jest niewyobrażalny dla osoby, która tego nie widziała własnymi oczami. To jest aż "bajecznie malownicze". Między budynkami często spotyka się zdezelowane polskie Fiaty - maluchy.
Fabryka dywanów
![]() |
Okolice Kairu. Fabryka dywanów. |
W fabryce dywanów dostaliśmy herbatę i wodę. Na hali produkcyjnej przy krosnach pracowały dzieci. Przycupnięte na własnych kolanach tkały jedwabne dywany (troje dzieci przy jednym dywanie) według wzoru wyrysowanego na papierze milimetrowym. Zręczność ich paluszków zdumiewa. Przebierały nimi z taką prędkością, jakby pokazywano film z kasety włączonej na szybkie przewijanie. Odwracały do nas główki, pozdrawiały, uśmiechały się, nie przestając pracować. Gdy częstowałam je cukierkami, otwierały buzie, pokazując wzrokiem, że ręce mają zajęte. Dzieci pracują 2 godziny dziennie, a zapłatę otrzymują tylko wówczas, gdy utkany przez nie dywan zostanie sprzedany. Trójka dzieci nad jednym dywanem, w zależności od jego wielkości, pracuje od jednego do trzech miesięcy. Dorośli nie mogą przeplatać jedwabnych nitek, ponieważ mają zbyt grube palce. Tkają więc dywany wełniane. Fabryka zatrudnia robotników i artystów. Zwykli tkacze wykonują dywany według projektu i mogą zmieniać się przy krosnach. Artysta natomiast tka według własnej inwencji, z wyobraźni i nikt nie może jego zastąpić. Ceny dywanów skutecznie odstraszają kupujących, a przynajmniej w naszej polskiej grupie. Ale warto było popatrzeć. W dodatku odpocząć od upału, napić się i posiedzieć wygodnie na stosie dywanów. Chcesz wyjść na papierosa lub nie chcesz wejść z papierosem?
- Nie problem, tu standard, cigareten i relaks, ok - zakrzyczą właściciele i wciągną turystę do środka. Są tak tolerancyjni i uprzejmi? Czy boją się stracić potencjalnego klienta? Wiedzą przecież, że wycieczki wpadają w pośpiechu. Jeśli w krótkiej przerwie między zwiedzaniem grobowca i świątyni będą odpoczywać, nawadniać się i popalać papierosy w cieniu palmy, to nie zdążą niczego kupić. Lepiej więc zapewnić relaksowe warunki w fabryce, instytucie lub sklepie, a przy okazji coś sprzedać. Osobiście nie mam nigdy nic przeciwko wożeniu wycieczek w takie miejsca. Jestem bardzo ciekawa życia ludzi innych kultur, którego nie da się poznać na riwierze i w muzeum. Kupować przecież nie muszę.
Naciągnąć turystę?
Z opowieści przewodniczki Karoliny dowiedziałam się, że dziesiątki milionów mieszkańców Egiptu mieszkają stłoczone w żyznej dolinie Nilu, na obszarze mniejszym od jednej dwudziestej całego państwa. Większość z nich znajduje się w ubóstwie i brudzie. Nie dziwię się więc, że wyciąganie pieniędzy od turystów stało się narodową profesją Egipcjan. Średnia długość życia nie przekracza 60 lat, a tylko połowa z nich potrafi czytać i pisać. Nie przeszkadza to jednak wykorzystywać cudzoziemców, którzy nie znają pisma arabskiego. W restauracji menu wydrukowane jest w kilku językach, tyle, że ceny po stronie arabskiej są trzykrotnie mniejsze. W aptece farmaceutka zapytana o cenę leku bez zastanowienia mówi 50 funtów, choć realna cena wynosi pięć.
Na szczęście mieliśmy Karolinę. Chodziła z każdym do banku, do apteki, nawet do bankomatu. A przyznać trzeba, że wszędzie jest rozpoznawalna, lubiana i ma autorytet wśród tamtejszej społeczności. Dzielnie pomagała nam uwalniać się od natręciuchów, a będąc osobą taktowną, dbającą o nasz komfort, nie tłumaczyła, jakie przekleństwa za nami wykrzykiwali.
Czasem (dla ochłody, ponieważ w sklepach jest klimatyzacja) przyjmowaliśmy usilne zaproszenia sklepowych naganiaczy.
Jednemu ze sprzedawców nawet dałam się omotać brzęczącymi tkaninami. Ugotowałam się w prezentowanym na zdjęciu stroju. Sami noszą ubrania z przewiewnej egipskiej bawełny, a mnie wciskają jakiś chiński stylon - pomyślałam.
Chciał jeszcze namaszczać olejkami i masować twarz. Rozwijał chińskie "papirusy". Gdy był zanadto natarczywy, pokazywałam zawartość dyżurnej portmonetki, w której miałam nie więcej, niż pięć funtów. Nie każdy dawał się na to nabrać i proponował wspólne udanie się do banku. Turysta jest przecież bogaty, o!
***
Wyczerpana nadmiarem emocji i temperaturą, z wielką radością, przyjęłam wiadomość, że nasz pobyt w Kairze został skrócony o pół dnia i zaraz po śniadaniu wyjeżdżamy na odpoczynek do Sharm El Sheikh na półwysep Synaj. Usunęłam z duszy wszystkie niedobre myśli, zamknęłam oczy na niedolę Egiptu i na biednych ludzi ściśniętych w cieniu Wielkiego Sfinksa i zapragnęłam już tylko żyć leniwie w kurorcie nadmorskim, by podróż do Egiptu pozostała w pamięci jako słoneczna i szczęśliwa.
Już niedługo zaczną się baśniowe wakacje na Synaju...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak opublikować komentarz?
Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to..można wybrać:
- NAZWA /ADRES URL - w..okienku NAZWA wpisać nick i w..okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.
- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w..komentarzu.
W komentarzu można stosować kursywę i czcionkę pogrubioną.