29 czerwca 2013

Szwajcaria. Szokująca?


*
Wsiadamy do pociągu w Szwajcarii i bagaże zostawiamy gdziekolwiek na dole piętrowego wagonu, sami zaś zajmujemy miejsca na górze, by podziwiać krajobrazy. Po dwóch godzinach schodzimy  i co widzimy? Bagaże są! Szok!


Turyści zostawiają ciężkie plecaki na przełęczy i udają się na spacer. Wracają po jakimś czasie, a plecaki, jak leżały tak leżą nietknięte. Szok!

Narciarz opiera narty o jakiś murek i wchodzi do sklepu na zakupy lub do restauracji. Wraca, a narty stoją. Szok!

*
Na niestrzeżonym parkingu ludzie zostawiają kabriolety. Nikt nie potnie tapicerki? Szok!

Widać dużo osób palących papierosy. Nigdzie nie poniewierają się pety. Szok!

Starszy pan pozostawia na stoliku w pociągu podłączony laptop i komórkę. Sam udaje się do toalety znajdującej się piętro niżej. Laptop spokojnie ładuje się pod nieobecność właściciela i ani myśli zniknąć. Szok!

Po rozstaniu z przewodniczką szwajcarską, sami musimy dojechać pociągiem do innego miasta oraz trafić do przystani, skąd popłyniemy statkiem. Odnajduje nas tam współpracownik przewodniczki, by zobaczyć, czy trafiliśmy i zapytać, czy wszystko w porządku. Szok!

Balkon mojego pokoju hotelowego wisi wprost nad wodą.  Z pierwszego piętra widzę, co jest na dnie rzeki, tak krystaliczna woda.  Szok!

Miejska strefa ciszy i spokoju nad jeziorem. Ludzie opalają się, czytają książki. Nie słychać głośnych rozmów, nikt nie gra w piłkę, nie kopci grillem. Szok!

Zabytkowy zamek otwarty nawet w nocy. Jesteśmy tam. Nikt nas nie przegania ani nikt nie plądruje zamku. Szok!

Jeśli walizka jest na kółkach, wsiadasz i wychodzisz  z pociągu, nie podnosząc jej. Po prostu wjeżdża i wyjeżdża. Szok!

Niepełnosprawny na wózku jest w stanie samodzielnie przemieszczać się. Poczynając od lotniska, poprzez stacje kolejowe, aż po przełęcze górskie pośród czterotysięczników. Szok!

Ludzie korzystają z bezpłatnych toalet. Na ścieżkach turystycznych w ogóle nie ma "min" przykrytych papierkami. Szok!

*
Autobus, którym mamy jechać, opuszcza przystanek. Wraca po kilku minutach z przyczepą na rowery. Okazało się, że do oczekujących na przejazd dołączyli dwaj rowerzyści. Szok!

Nawet na wiejskiej stacyjce kolejowej możesz odprawić swój bagaż oraz sprzęt sportowy. Przemieszczasz się więc na lotnisko bez tobołów, które odbierzesz dopiero w swoim kraju. Szok!

*
Możesz kupić jeden bilet na wszystko, co jeździ i pływa po całej Szwajcarii. Nie tracisz więc podczas zwiedzania czasu na bieganie po kasach biletowych i nie musisz się znać na tym, jakiego przewoźnika bilety na dany przejazd nabywać. Szok!

*
Walizki i sprzęt sportowy możesz odprawić na swoim lotnisku w kraju wylotu, a następnego dnia odebrać wszystko na docelowym dworcu kolejowym w Szwajcarii. Szok!

Samochody, które widziałam w mieście, jeżdżą tak jakoś dziwnie powoli. Szok!

*
Na ulicy stoją dzień i noc w szeregu nie przyspawane do niczego rowery. Szok!

Rozładowała ci się komórka, a chcesz nadać wiadomość tekstową SMS? Uczynisz to z budki telefonicznej. Szok!

Na chodnikach i  ulicach nie widać parkujących samochodów. Gdzie się pochowały? Szok!



*
Segregacja śmieci. Szok!




*
Thermal Canyon Leukerbad dostępny dla osób na wózkach inwalidzkich. To niesamowite, mieć możliwość zobaczenia z bliska środowiska naturalnego źródeł termalnych. Szok!


KLIK w zdjęcia - powiększa je.


26 czerwca 2013

Ścieżka z cudami natury, przełęcz Gemmi i termalne rozkosze w środku Alp

"Wer den Dichter will verstehen,
Muss in Dichters Lande gehenn"  
/Goethe/


Szwajcaria. Leukerbad
15 czerwca 2013 r.
       Pośród takich oto krajobrazów dochodzimy do ścieżki - metalowej kładki - zawieszonej w wąwozie na wysokości kilku metrów nad górskim strumieniem. Jesteśmy pierwszymi turystami „testującymi” kładkę po zimie. Jej uroczyste otwarcie po naprawach uszkodzeń uczynionych przez śnieg zaplanowane dopiero za kilka dni. To niezwykła oferta dla turystów. Bez niej nie każdy mógłby znaleźć się tak blisko  szumiących wodospadów i skał, których nagie majestatyczne szczyty inspirowały Goethego.





foto. Ula



       Wracamy ścieżkami pośród zieleni, nie gubiąc z oczu górskich szczytów.  Takich gór jeszcze nie widziałam. Są inne od znanych z moich dotychczasowych wędrówek. Może dlatego tak mocno działają na wyobraźnię. Aż chce się chwycić za pióro i zostać poetą. Zaczynam myśleć o człowieku i przeżywanym przez niego pięknie. Muszę tylko uważać, żeby nie zapatrzyć się „na amen” jak ta oto para.



KLIK w zdjęcia - powiększa je


Błogosławiony świat
który szczytami równa ludzi
gdy w plecaku niesione serce
mówi ”dzień dobry”  każdemu
gdy oczy skaczą
po krawędziach piękna 

/.../ I skały mają zapach słodki
Gdy cisza rozmawia z niebem /.../

Deklamuję sobie w myślach strofy, których autora nie pamiętam i... zalewam się łzami upojenia.


       Ogarniam się, pakuję do plecaka wzruszenia, łzy i  westchnienia. Czas wyruszyć kolejką linową na przełęcz Gemmi,  znajdującą się między szczytami  Daubenhorn  /2942 m/ i Rinderhorn /3448 m/. A tu? Znowu upajanie!


Podziwianie alpinistów

Upajanie wietrzne

Upajanie leżakujące

       Oprócz widoku na berneńskie i walijskie Alpy, w podziw wprawiają mnie alpiniści. Oko zawieszam także na plecakach leżących tu i ówdzie. Pozbywając się ciężaru, pozostawiają je na jakiś czas turyści udający się na szlaki przełęczy Gemmi. Niezwykłe to dla osoby nauczonej przyciskać wszelkie skarby do siebie i wręcz... "nienormalne"? Nikt tych plecaków nie ukradnie?

       Po południu relaks w basenach Lindner  Alphentherme. Tu jest bardzo dostojnie i dystyngowanie. Chyba jednak nie wtopiliśmy się w atmosferę dostojeństwa, hi, hi...

Zdjęcie ze strony: http://www.mojaszwajcaria.pl/kraj_wallis_leukerbad.php


23 czerwca 2013

Leukerbad. Uzdrowisko termalne w Alpach Berneńskich



KLIK w zdjęcia - powiększa je
      Z wielką nadzieją na sfałszowanie metryki urodzenia jechałam do Leukerbad w regionie Wallis. Tu można bowiem poddać się odmładzającemu działaniu wody termalnej w samym środku krajobrazu górskiego. Z widokiem na ośnieżone szczyty Alp rozkoszować się ciepłem wodospadów, biczy, jaccuzi i termalnych basenów. Już Rzymianie o tym wiedzieli i dlatego byli piękni i młodzi.
Miasteczko Leukerbad ma historię sięgającą IV wieku przed naszą erą. Nękane i niszczone kilkakrotnie przez wielkie lawiny, ciężką pracą i siłą ducha mieszkańców zawsze podnosiło się z ruiny.  Cicho tu i spokojnie. Powietrze czyste. Domy ogrzewane są wodą termalną. Ulice zawsze pozbawione lodu i śniegu, ponieważ zimą spływa po nich ciepła woda. Można też ogrzać się przy ekranie termalnym ustawionym na centralnym placu miasteczka.



Szybko kwaterujemy się w  Linder Hotel  & Alpentherme.
Z pokoju mam widok na baseny.






Nasz miejscowy opiekun i przewodnik pokazuje wejście do kompleksu basenów termalnych, w których będziemy się rozkoszować ich dobrodziejstwem, po czym udajemy się na spacer.









Ciekawostka. Spichlerz z wmontowanymi kamieniami 
uniemożliwiającymi myszom wejście.




Wieczorem centralny plac, zastawiony stołami oraz stoiskami z jedzeniem, zapełnia się mieszkańcami. Występują lokalne chóry i zespoły taneczne. Na scenie śpiewa także nasz przewodnik Florent z Leukerbad Tourism. Do tańców włączają się widzowie. Pląsają na scenie i na ulicy. My tymczasem wcinamy sponsorowaną kolację w pobliskiej restauracji. Wybieramy z  menu, co tylko dusza zapragnie.






       Rankiem - następnego dnia - wycieczka krajobrazowa elektrycznymi rowerami, na których bez trudu można pokonywać wzniesienia i z uśmiechem jechać pod wiatr, odmładzanie w SPA, lub spacer i posiaduszki pod drzewem z widokiem na cudną "tapetę".



21 czerwca 2013

Szwajcarzy i Polacy

Zakochałam się nie tylko w krajobrazach.


       Zawsze byłam, jestem i będę przeciwna opowiadaniu o ludziach, jeśli obgadywanie wykracza poza to, co sami o sobie publicznie mówią. Tym razem złamię swoje zasady. Nie mogę! Nie mogę po prostu się powstrzymać. Plotki dotyczą szwajcarskiej „misji”  Media Trip Poland, a o tym pisano i nadal pisze się, więc nie ma jakichś specjalnych tajemnic związanych z wyjazdem do Szwajcarii. Może poza niewielkimi, jak taka np: nie udało mi się znaleźć Szwajcara, który by mnie przygarnął do przycupniętego na stoku alpejskim drewnianego domu.
Szwajcaria
Skłonna byłam w pełnym poświęceniu rąbać drewno na opał do kominka i równo - ze szwajcarską precyzją - układać polana w stosy, zrywać w pocie czoła winogrona, pielęgnować, lepiej niż wszystkie zadbane w Szwajcarii poletka, przydomowy ogródek. Nawet mogłabym paść się z fioletowymi milkami na łące, byle tylko z widokiem na Alpy.
       
       Zacznę od polskich blogerów - „Wielkiej Czwórcy” nagrodzonej wycieczką do Szwajcarii. Myślę, że Czytelnik potrafi odróżnić to, co z przymrużeniem oka, od tego, co poważnie potraktować należy. Nie będzie to żadna ocena, a jedynie wybrane obrazki z wycieczki oraz moje subiektywne, przelotne spojrzenie na ludzi.

Blogerzy

Ula
... urokliwa - wyglądająca na szesnastoletnią dziewczynkę - kwiatuszek, zupełnie nie nadawała się na posyłki do sklepu, ponieważ ekspedienci legitymowali Ją przy zakupie wina i piwa. A tak się dobrze zapowiadało, że będzie się kim „wysługiwać”.  Zawsze tak było na obozach wędrownych, że najmłodszy biegał po zakupy. Ula najlepiej potrafiła znaleźć jedyny otwarty wieczorem sklep w mieście.

Ania
... miła - sąsiadka z fotela w samolotowej business class, nad chmurami wybrała mi na posiłek pyszny ryż ze szparagami i najlepsze wino. Skąd ona wie, co dobre na pokładzie samolotu? W pociągach wciągała w rozmowy o literaturze, dzięki czemu podróże upływały szybciej, niż rozkład jazdy przewidywał. W ostatnim dniu wycieczki, choć tęskniła za Mężusiem, swoim Jajem i kotem, wciąż obecna z nami.

Peradon
... złoty - otrzymał ksywę „Złoty”. Na nic to, bo złoto ma polską literę w nazwie, a „ł” nieobecne w internacjonalnych komputerach - żartowałam. I co? I nie przeszedł przez bramkę! Gwizdało i piszczało na całe lotnisko. Trzeba było ksywę zmienić.

alElla
... ślepowata - nie miała dobrych okularów. Zamiast guzik z napisem „kawa” przyciskała światełko. Nie znajdowała toalety na lotnisku, bo świecące napisy były w jej oczach niczym szlaczki. Dla szwagra wzięła po omacku piwo bezalkoholowe, zamiast najlepsze - wysokoprocentowe. Gdziekolwiek wymagana była umiejętność czytania, potrzebowała pomocy. Przyrzekła jednak, że przed kolejną wyprawą uda się do okulisty i nie będzie się już nigdy nikim wysługiwać.


Opiekunowie „Czwórcy”

Marta /Switzerland Tourism, c/o Ambasada Szwajcarii/
... wysportowana - doskonała organizatorka i kumpela. Zarażała aktywnością, uprzejmością i uśmiechem. Troskliwa! Różnym ludziom w grupie trudno przecież dogodzić - każdemu po równo, a jednak inaczej - choćby ze względu na zróżnicowanie wiekowe i kondycyjne. Ona potrafi! Z łatwością i wdziękiem. 

Miłosz /Grupa Onet.pl S.A./
... zniewalający głosem - smakosz wyszukanych potraw. Też tylko dobrze można o Nim plotkować. Mam nadzieję, że znowu ogłosi konkurs podróżniczy, by dać szansę na powtórkę wycieczki w tak doborowym  towarzystwie.


Szwajcarzy

       Sprawiają wrażenie, jakby nigdzie nie spieszyli się i nie mieli żadnych problemów. Na twarzach wymalowana pogoda ducha. Czułam od Nich ciepło i widziałam poczucie humoru, a przecież żyją w kapryśnym klimacie i mieszkają na trudnym do opanowania terenie. Uprzejmość na każdym kroku! Otwarci na inne nacje, a jednocześnie pielęgnują własne tradycje. Muszą też kochać piękno, które Ich otacza, bo troszczą się o nie. Pokazują je turystom, a krajobraz nie jest zadeptany. To sztuka - odpowiednio zorganizować turystyczne ścieżki. Ich szacunek do przyrody udziela się turystom. Dbają, by odwiedzającym Szwajcarię było lekko i wygodnie oraz przyjemnie.

Nie mogę w tym miejscu nie wymienić imiennie niektórych wspaniałych Osób:

Pani Elisabeth - Przewodniczka po mieście Thun
Pani Martina -  Interlaken Tourism
Pani Brigitte - Przewodniczka - Jungfrau, Top of Europe
Pan Florent - Leukerbad Tourism
Pan Remo - Interlaken Tourism 

Thank you very much!


Wszyscy poznani na wycieczce

... barwni i kochani. Eleganccy w manierach, a jednocześnie swoi. Upajający pozytywną energią - taką dawką, która wystarcza na długo i jeszcze dłużej... 
W mojej pamięci, każda chwila spędzona z wymienionymi Osobami pozostanie jako uroczysta. W codziennym życiu nie ma się takich w nadmiarze, a poza tym, słowo ”uroczysta” jest bogate w znaczeniu i złożone jakby z dwóch innych słów - urocza i czysta. Jak Szwajcaria.  Wiwat! 

Dziękuję bardzo! Chcę jeszcze!


18 czerwca 2013

Jungfraujoch - Top of Europe

KLIK i LUPA - większy obraz
        W szwajcarskich Alpach na wysokości ponad 3450 metrów znajduje się najwyższa stacja kolejki zębatej w Europie. Słyszałam o niej, nawet sobie wyobrażałam, bo w Polsce widziałam kolejkę zębatą w Górach Sowich. Nie mogłam jednak pojąć, jak pociąg może wjechać aż tak wysoko trasą o nachyleniach 25 procentowych? W Seroraju wszystko jednak jest dla ludzi. Także piękno alpejskich szczytów i  przełęczy, gdzie indziej dostępnych tylko dla oczu alpinistów.

Adolf Guyer - Zeller 
i jego wizja /1893/ kolejki górskiej
         
Pewien szwajcarski przedsiębiorca oglądanie z bliska szczytów czterotysięczników oraz pobyt na lodowcu umożliwił  wszystkim. Może je podziwiać każdy turysta, nawet osoba niepełnosprawna. Już sama wizja kolejowej trasy jest fenomenem, a co dopiero jej budowa...

Dzięki Zellerowi jedziemy na Top of Europe! Mamy doskonałą przewodniczkę, która angażowana jest tylko do grup vipów i przedstawicieli mediów. Tak też się czujemy. Zarezerwowane mamy miejsca w pociągu, a na szczycie stoliki w restauracji z widokiem na lodowiec.






Kolej zębata - z dodatkową szyną zębatą
 umieszczoną pośrodku toru.




      Ze łzami wzruszenia i otwartą buzią oglądam podniebny pejzaż z platformy widokowej, a także stąpając po zlodowaciałym śniegu. Próbuję zrobić orła, ale śnieg zbyt twardy. Jesteśmy nie tylko na lodowcu, ale także w jego wnętrzu. Przemieszczamy się tunelem lodowego pałacu, mając nad głowami 20 metrów lodu. 



Fotografujemy miejsce, 
w którym masy lodowcowe stykają się ze sobą.



       Podróż kolejowa na Jungfraujoch to doświadczenie niesamowite. Widoki, dla opisania których poety potrzeba. Odsyłam do Jana Kasprowicza - Z wichrów i hal - Z Alp - Na lodowcach Aletschgu, Jungfrau.

       W drodze powrotnej z Top of Europe jeszcze chłoniemy! Dopijamy! Dojadamy wzrokiem! Jak najwięcej! Jak najpełniej! Jeszcze! I jeszcze! Żeby nasycić się do woli. A potem... Potem na długo zachować pod zamkniętymi powiekami...

Jesteśmy coraz niżej, a Jungfrau w dalszym ciągu...
(...)
Tak przędzie so­bie tkań,
ze śniegów tkań promi­en­ną,
Mil­czą­cych pani skał,
ta Jungfrau  niewzruszona. /Jan Kasprowicz/

Miłość od pierwszego wejrzenia

S z w a j c a r i a



       Widok, jakiego nie udało mi się sfotografować, a jest jednym z tych, które sprawiają, że czuje się w brzuchu motyle,  chce się objąć, przytulić i wycałować, za zgodą Pani Martiny - Manager Sales Promotion - Interlaken Tourismus - Switzerland, pobrałam ze strony:

www.interlaken.ch/picturedownload.
Oto ten krajobraz:
Interlaken, panorama

A to moje zdjęcia - album SZWAJCARIA -  https://photos.app.goo.gl/TSe5TCPT98P5j4n52 

9 czerwca 2013

Co mi dasz Szwajcario?

Trelewierszyk - "wybitny" gatunek literacki zrodzony na blogowym łonie.



   Dla Ciebie
   Wygląd zmieniłam
   Dla Ciebie
   Plecak kupiłam

   Dla Ciebie
   Stroje czerwone
   Dla Ciebie
   Łydki zgolone

Dla Ciebie
Pazury piłuję
Dla Ciebie
Franki drukuję

Dla Ciebie
Pilotkę ubiorę
W czerwcową
Upalną porę

Trala liliż
Trele lasz
A co Ty 
Szwajcario dasz?

Trala lili
Trele bęc
Od emocji
Można pęc!