Jak być? Jak żyć? Oto są pytania prawie hamletowskie.
Czasami wydaje mi się, że nie potrafię zrozumieć, nie chcę podjąć wyzwania na
rozmowę z ludźmi, którzy mają problemy dla mnie obce i trudne do rozwiązania.
Może boję się, że nie będę w stanie pomóc? A może nie wyobrażam sobie, jak
można być takim, a nie innym, czyli nie takim, jak ja? Czy nie patrzę czasem na
drugiego człowieka z pozycji własnego pułapu?
- Jestem panem na stanowisku
- no to s....j dziadu!
- Mam nogi, jak sarenka, na
dodatek zdrowe - bez żylaków oraz haluksów i pomykam w modnych szpilkach - no...
to... jak ta Kowalska nie wstydzi się chodzić w takich rozczłapanych
ortopedach?
- Radzę sobie w sprawach
materialnych - no... to... dlaczego ta łajza i sierota boża nie potrafi
zarobić?
- W ogóle i w szczególe
jestem orłem, którego wzorzec - jako jedynie słuszny - został zatwierdzony
przez Generalną Konferencję Miar i umieszczony w Sevres pod Paryżem. No...
to... wyśmiewam i poniżam słabsze wróblowate ośmielające się ćwierkać na inną
nutę.
Na niektórych forach komentatorskich widzę, że od durniów i nieuków wyzywa się
osoby, które mają inne zdanie, inne spojrzenie, inaczej czują i myślą lub są
mniej sprawne od „orła” ich oceniającego. Na szczęście ci wyzywający innych są
w mniejszości. Przynajmniej ja trafiam w większości na życzliwych, wspaniałych
ludzi. Tacy byliby może wszyscy, gdyby tylko ktoś z nich dobroć, życzliwość,
wyrozumiałość, tolerancję i wielkoduszność wykrzesał, a jakiś przewodnik
wskazał słoneczną dróżkę.
A szacunek dla drugiego człowieka? Zastanawiam się, czy należy się
obligatoryjnie każdemu, czy trzeba sobie na szacunek zasłużyć? Jak to jest? A
dawanie radości innym? Jak odgadnąć, czym można uradować, a czym urazić? To kwestia
taktu, umiejętności odgadywania potrzeb innych, czy znajomości psychologii?
Skąd czerpać taką wiedzę? Wysysa się z mlekiem matki, czy nabywa się? A reakcja na kłopoty innych ludzi? Gdzie jest granica między życzliwą radą, a natrętnym wtrącaniem?
Czy wyjść naprzeciw, czy może lepiej uciekać?
Edyp uciekał przed
przeznaczeniem. Faust przed starością. Nie uciekli. My uciekamy przed
odpowiedzialnością, przed wyborem, przed odpowiedzią na pytanie o dobro i zło.
Uciekamy przed głośnym powiedzeniem „tak” i uciekamy przed głośnym powiedzeniem
„nie”. Uciekamy przed samotnością, godząc się na byle jakie przyjaźnie.
Uciekamy przed ośmieszeniem, pędząc jak owce za innymi. Uciekamy przed bólem,
opuszczając cierpiących. Uciekamy przed strachem, dokładnie zamykając za sobą
drzwi.
Pewien człowiek nieustannie
zmieniał miejsce zamieszkania. Przeprowadzał się rok w rok. Uciekał z poprzedniego
domu i zaczynał życie od nowa. Kiedy był już stary, zrozumiał, że to na nic.
Choć porzucał wszystko i wszystkich, nie mógł rozstać się z jednym - z
samym sobą!
Wszyscy pokrywamy świat freskami
cywilizacji. Fresk jest jedną z najtrudniejszych sztuk. Trzeba uważać z tym
malowaniem, bo gdy odpadnie zbyt słaby tynk, to mogą ukazać się rysunki małp.