26 stycznia 2011

Jaśminowa Rewolucja w Tunezji


wtorek, 25 stycznia 2011 Jaśminowa Rewolucja w Tunezji

Jaśmin



       Jaśmin to narodowy kwiat Tunezji. Podarowanie jaśminowego bukieciku jest okazaniem sympatii. Mężczyźni często noszą jaśmin za uchem, by upajać się jego zapachem. Z białych kwiatów jaśminu robi się także korale - chętnie kupowane przez turystów.

Obecnie stał się symbolem rewolucji.

Niech  Rewolucja Jaśminowa
zmieni życie Tunezyjczyków
na tak piękne, jak cudnie pachnie jaśmin.
Bądźcie silni siłą jego zapachu!

komentarze
Komentarze uratowane przed skasowaniem razem z blogiem "Afryka moja":
  • dodano: 05 lutego 2011 9:36
    Mad

    Mam nadzieję, że tak się nie stanie.

    Islam doskonale może współistnieć z demokracją, co pokazała Turcja.
    autor grycela
  • dodano: 04 lutego 2011 17:47
    Oby. Oby ludzie uciekający spod prozachodniej dyktatury nie wpadli w łapy dyktatury islamskiej...

    Mad :*
    autor MadCatharina
  • dodano: 29 stycznia 2011 13:23
    Ula,no i jak to bywa w takich sytuacjach, o czym zwykle się nie mówi, by nie odstraszać turystów, mogą pojawić się braki w zaopatrzeniu.
    autor grycela
  • dodano: 29 stycznia 2011 12:12
    Berto, też mnie właśnie zastanawiała wszechobecność mężczyzn w kawiarniach - przesiadujących całymi dniami, lub snujących się po ulicach. W Tunezji dużo w tej materii się zmieniło. Jest wiele bardzo nowoczesnych małżeństw.

    Pozdrawiam serdecznie. Miłego końca tygodnia!
    autor grycela
  • dodano: 29 stycznia 2011 10:59
    Elus, mnie nie chodzilo o "dziwactwa"rowniez pod tym wzgledem mnie nic nie dziwi i nie zdziwi, chodzi o glebsza mysl, wyrazona w ten sposob. "emancypacja kobiet"zarabiajacych na siedzacych mezow z galaska jasminu.
    Rozumiem, ze nie chcesz w ten sposob rozmawiac, coz mnie interesuja sprawy glebsze, zapach jasminu pobudza zmysl,w REALU jest inaczej - KOBIETA.
    U nas nie wymienilo sie tego, ze to Jasminowa Rewolucja,
    REWOLUCJA jest ale w Egipcie, Turusci slysza wiele i sa ostrzegani, ja osobiscie wycofalabym przedwczesnie plany i oplaty.
    Tam chodzi o wiele wiecej i kto dojdzie do wladzy, czy spoleczenstwo wyzwoli sie spod dyktatury czy wladza dostanie sie w rece "braci muzolmanow "i powiazan irakejskich
    ta czesc Afryki jest pod zapytaniem, coraz wiecej krajow idzie w slad Tunezji,
    pozdrawiam serdecznie.
    autor berta zHolandii
  • dodano: 29 stycznia 2011 10:25
    Ja uważam, Ula, że wbrew temu, co mówią o bezpieczeństwie turystów, zawsze trzeba liczyć się z tym, że mogą odezwać się fundamentaliści, którzy swoją agresję zwykle kierują przeciwko turystom. Podczas mojego rejsu po Nilu, na sąsiednim statku z hiszpańskimi turystami był taki zamach, czy opisywany przeze mnie zamach pod Świątynią Hatszepsut. Biura Podróży mówią, że w hotelach jest bezpiecznie. Może i tak, ale pamiętajmy, że w spokojnych czasach był zamach terrorystyczny w hotelu w Sharm El Sheikh.

  • dodano: 29 stycznia 2011 9:46
    A ja właśnie coraz bardziej myślę o Tobie-znawcy Afryki.Wszystko za sprawą córki, która opłaciła wyjazd do Egiptu z całą rodziną.Dzwonię do niej bez przerwy by wycofała sie z tej podróży.Byli tam już dwa razy i postanowili jechać z małym , rocznym dzieckiem i sześcioletnią córeczką po raz trzeci.Nie wiem czy odzyskaja pieniądze jeżeli na wycofanie się zdecydują.Zaraz zdzwonię do niej jeszcze raz.
    autor ula
  • dodano: 28 stycznia 2011 11:25
    Klik dobry Berto,
    Ja nie uważam za przesadzone noszenie jaśminu za uchem. Podróże nauczyły mnie niczemu się dziwić, bo to, co my uważamy za słuszniejsze, niekoniecznie jest dobre dla innych. Ba! Niekoniecznie w ogóle jest dobre! Co kraj to obyczaj oraz inna kultura. Gdyby nam się bliżej przyjrzeć, to znalazłoby się tysiące "dziwnych" dla innych przyzwyczajeń...

    Wzajemnie Berto, zdrówka!
    autor grycela
  • dodano: 28 stycznia 2011 9:46
    witaj alElu, na szczescie rewolucja przebiega bez wiekszych rozlewow krwi, jeszcze tylko premier ze starego rezimu i beda mogli planowac rozwoj w demokracji,
    ps:noszenie galaski jasminu przez mezczyzn, uwazam lekoo przesadzone, powinny kobiety tunezyjskie zajac to miejsce.
    Gorzej jest w Egipcie, Dzien dzisiejszy bedzie krucjalnym dniem w histori dyktatury i korupcji w tym kraju.
    fajnego dnia zycze, bay, bay, Elus duzo zdrowka
    autor berta z Holandii
  • dodano: 27 stycznia 2011 15:01
    Rodorek, a jakże, oczywiście, że pachną, tylko szybko więdną.
    autor grycela
  • dodano: 26 stycznia 2011 21:43
    Elu nie wiedziałam, że jaśmin to narodowy kwiat Tunezji...Zaintrygowały mnie te korale robione z kwiatów, ciekawe jak wyglądają, a może pachną?
    Pozdrawiam serdecznie:)
    autor rodorek
  • dodano: 26 stycznia 2011 7:58
    Bet,
    według mojego nosa pachnie trochę inaczej od naszego jaśminu. Krzew jest także nieco inny - jak widać na zdjęciu. Liście i płatki kwiatów są grubsze, takie trochę "mięsisto - skórzaste".
    Co do imienia Jasmina, to może nazwa krzewu od imienia pochodzi, a nie odwrotnie?

    Ewa,
    to cieszę się, że ten króciutki wpis okazał się użyteczny.
    autor grycela
  • dodano: 25 stycznia 2011 20:09
    Właśnie się zastanawiałam, czemu nazywa się tę rewolucję jaśminową. Teraz już wiem, dzięki :)
    autor Ewa
  • dodano: 25 stycznia 2011 17:03
    Ciekawe jak pachnie jaśmin tunezyjski....czy podobnie jak polski ? Uwielbiam zapach jaśminu. Czy damskie imię Jasmin pochodzi od nazwy tej rośliny ? Jaśminowa Tunezja - bardzo romantycznie brzmi.
    autor Bet

20 stycznia 2011

Samoocena a'la PZPR

      
       Na niektórych blogach trwa zabawa w „samoocenę”, dowcipnie nazwaną „wiwisekcją”. I ja dałam się namówić. Zadanie niezwykle trudne, bo to, czego jeszcze nie napisałam o sobie jest zaplanowane na długie lata blogowania, jeśli oczywiście wcześniej blogi mi się nie znudzą.  W zasadzie każda moja notka zawiera wiele informacji o mnie samej, szczególnie między wierszami. Co innego jednak wplatać takie informacje w zawieszeniu… w domyśle… w treść różnych publikacji, a co innego sprężyć się i w jednym krótkim tekście napisać coś o sobie otwarcie, a już szczególnie wyeksponować negatywy i choć częściowo… ciemniejszą stronę siebie. Każdy zwykle do fotografii wystawia lepszy profil, sprytnie ukrywając pypcia na tej drugiej stronie nosa.

       Podobno człowiek powinien mieć wysoką samoocenę, bo jest ona ważna i stanowi podstawę do tego, by dobrze czuć się z samym sobą i osiągać sukcesy. Ma to też swoje pułapki.  Nie jest chyba dobrze, gdy ceni się samego siebie tylko za to, że w ogóle przyszło się na świat i na nim żyje, a nie za to, kim się jest i jakim się jest.  Kim jestem, wiem z całą pewnością. Jaka jestem?  Jak swoje cechy oceniam? Tu pojawia się problem…

    Polska Zjednoczona Partia Robotnicza zmuszała swoich członków do sporządzania samooceny. Dawała jednak szczegółowe tezy. Tezy zabawy blogowej są dość ogólne i mówią, że ma to być zbiór cech, z naciskiem na negatywne.

Dobrze, robię listę, choć nie sądzę, że ją kiedykolwiek skończę… i z otwartą przyłbicą staję przed kolektywem blogowym.

Czasami przylepiam etykietki innym. Np. ten to jest nieodpowiedzialny, a ten niesympatyczny, więc nie nadaje się do mojego towarzystwa.

Jestem głupia?  
Na przykład daję się wykorzystywać, bo nie potrafię żyć tylko dla siebie.

Nie znoszę "dziadów". Dziad to według mojej definicji człowiek stetryczały, który kwasi i dziamoli. Wiek nie gra roli. Nie chodzi o dziadków metrykalnych.

Czasami ulegam iluzji. Iluzjonistką jednak nie jestem.

Sporadycznie wytyczam sobie nierealne cele. Nie mylić z marzycielką z głową w chmurach.

Bywam 'idiotką bez własnego zdania'. Po prostu przytaknę dla świętego spokoju, który cenię nade wszystko. Nie mylić z zamiataniem pod dywan. Problemy rozwiązuję z rzetelnością a nie z miotłą do zamiatania.

Palę papierosy i dla nich zrezygnuję nawet z dalekiej podróży ze względu na kilkunastogodzinny lot samolotem, podczas którego nie ma możliwości wyjść na dymka.

Nie dbam o urodę, bo nie znoszę kosmetyków i wszelkich salonów piękności oraz pacykowania się mazidłami.

Nie lubię zakupów, dlatego często nie mam nawet chleba, o butach czy sukience nie wspomnę. Prędzej odświeżę 25 letni ciuszek niż kupię nowy.

Nie chodzę do lekarza z własnej woli. Chyba, że mnie tam zawiozą.
Od badań profilaktycznych w pracy wymigiwałam się na wszelkie możliwe sposoby. Wynika to chyba z tego, że ja po prostu TAK (każdy wie jak jest w służbie zdrowia)  nie lubię być traktowana.

W poniedziałki jestem radosna i miłosna, a w piątki od południa zła, bo nie lubię soboty i niedzieli, które to dni nieuchronnie nadchodzą.

Za największą zaletę u siebie uważam umiejętność przyznania się do błędu i zmiany zdania.  Zmienić zdanie, a nie zdradzić swoich ideałów - to zaleta, którą także ogromnie cenię u innych.

Do wiadomości: Egzekutywa :)))

16 stycznia 2011

Tunezja we krwi...

niedziela, 16 stycznia 2011

       Miesiąc temu w Tunezji policja zabrała wózek z owocami 26 -  letniemu bezrobotnemu, który w ten sposób zarabiał na życie, choć nie posiadał licencji na handel. Zrozpaczony podpalił się i w rezultacie ciężkich poparzeń zmarł.

Jego śmierć zapoczątkowała falę zamieszek, w wyniku których Prezydent Tunezji opuścił kraj. W wielu miejscach słychać strzały, plądrowane i podpalane są sklepy, a co najgorsze, nie obyło się bez ofiar śmiertelnych.
      
       Wielokrotnie pisałam o tym, że Tunezja to kraj policyjny. Taki status korzystnie wpływał na rozwój turystyki. Przyjezdni czuli się tu bezpiecznie. Miejscowa ludność, choć ‘trzymana w zamordyzmie’ obdarzała turystę uśmiechem i serdecznością. Między innymi dlatego Tunezja była dla wielu narodowości dobrą alternatywą na tani wypoczynek. Szczególnie dla nas - Polaków, którym drogie wybrzeże bałtyckie nie gwarantowało nigdy ładnej pogody i ciepłych kąpieli.
       Pamiętam, jak przy każdym moim pobycie w Tunezji, rezydenci polscy, czy też piloci wycieczek prosili, aby podczas posiłków zjadać wszystko, co ze szwedzkiego stołu czy samoobsługowego bufetu przyniesie się do stolika.

Do dziś brzmią mi w uszach takie słowa:

- Nie nakładajcie na talerze gór jedzenia, którego potem nie jesteście w stanie zjeść. Tunezyjczycy to widzą i serce im się kroi na widok takiego marnotrawstwa, ponieważ wielu mieszkańców Tunezji głoduje. Dajcie napiwek pani sprzątającej wasz pokój. Zarabia niewiele, a utrzymuje wieloosobową rodzinę.
A tamten sympatyczny młodziutki kelner łoży na swoje niepracujące i niezamężne siostry. Ma też na utrzymaniu rodziców i babcię.

       Tunezja, jak większość krajów afrykańskich, przez długe lata była kolonią. Zawsze biały pan był kimś, a „ciemny" tubylec nikim. Ta sytuacja się co prawda zmieniła od 1956 roku, ale pozostałości takiego traktowania ludzi było widać na każdym kroku do dziś. Władza trzymała się trochę tych zaszłości. Może dla łatwiejszego utrzymania porządku? Tunezyjczycy jednak - to nie jakiś ciemny naród. Nauka obowiązkowa jest chyba do 16 roku życia, a potem wielu młodych ludzi studiuje. Czy zrozumieli, że dłużej już nie można być ofiarą losu? Czy zauważyli, że wielkie wyrzeczenia, bezrobocie i głód będący udziałem narodu, wprawdzie przyniosły niewielki wzrost gospodarczy,  ale są już nie do wytrzymania? Jak długo bowiem i jaką cenę można płacić za to, by inni robili wielkie interesy, budowali przepiękne wille z basenami otoczonymi ogrodami jak z bajki? By…  jak za czasów kolonialnych,  był pan i „gorsza” reszta.
      
       Sądzę, że w tym roku Tunezja nie będzie już tak atrakcyjnym kierunkiem turystycznym, jak dotąd. Ludzie na wakacjach chcą  mieć poczucie świętego spokoju i swobodnie przemieszczać się po kraju, a nie siedzieć tylko w strefach hotelowych. To  byłaby wielka strata dla Tunezji, w której przemysł turystyczny jest znaczącą gałęzią gospodarki.

      Jak informują agencje prasowe, niektóre biura podróży przezornie ewakuują z Tunezji swoich turystów, inne zachęcają do wyjazdu w promocyjnych cenach…

Trzymam kciuki za Naród tunezyjski.
Niech Wam się powiedzie!

komentarze ocalone:
  • dodano: 01 lutego 2011 8:24
    Tomku, wszyscy się boją. Z drugiej jednak strony wstydzę się za Europę, że tak zachowawcze stanowisko ma wobec rewolucji. Nikt tej 'wiosny ludu' nie przywitał. mało kto się z tego cieszy. Czyżby zapomniano już, jak z entuzjazmem i nadziejami obalano Mur Berliński? Czyżby uważano, że tamtym ludziom nie należą się swobody demokratyczne oraz praca za więcej, niż 2 dolary dziennie? Tyle przecież ma na przeżycie dziennie ponad połowa egipskiego społeczeństwa. To społeczeństwo też nie chce żyć w reżimie, a na dodatek głodować bez żadnych perspektyw.
    autor grycela
  • dodano: 31 stycznia 2011 22:53
    Najpierw tunezja, teraz Egipt...jednego tylko sie boje, aby w tych krajach rzadów nie objeli islamscy fundamentaliści
    autor tomek
  • dodano: 22 stycznia 2011 4:48
    Dziękuję za wizytę w galerii z Blog Forum Gdańsk 2010...
    Tak tematy były bardzo ciekawe. Sporo się dowiedziałem o rzeczach o których pojęcia nie miałem.
    Pozdrawiam Vojtek
    autor kent11
  • dodano: 21 stycznia 2011 11:00
    Berto,
    kultura zachowania i spożywania posiłków turystów z Europy pozostawia wiele do życzenia. Nakładają na talerze tyle jedzenia, że nie są w stanie tego zjeść, a po drodze do stolika spada na podłogę jedzenie z tych przepełnionych ponad miarę talerzy. Potem oczywiście 3/4 z tego zostawiają. A po powrocie do siebie ci wielce "kulturalni" ludzie mówią z poczuciem wyższości "Afryka dzika". To ja się pytam, kto tu dziki? Widziałam, jak jeden wziął z bufetu owocowego - trudno ocenić na oko - ale ze dwadzieścia bananów. Co on z nimi zrobił? Przecież nie zjadł tyle, tym bardziej, że za 3 godziny znowu posiłek i też z bufetem owocowym.
    autor grycela
  • dodano: 21 stycznia 2011 9:38
    wiesz .zwrocilas wazna uwage na zachowanie turystow , obfitosci jedzenia, kiedy inni pracuja i wieczorem tego nie maja. Ja zawsze mysle, o, zebym tylko holendrow nie spotkala, bo ich zachowanie w jadalniach czy restauracjach na wakacjach jest , powiem prosto- skandaliczne.
    Tak to juz jest w tym pokreconym swiecie, ze ten co ma nie liczy sie z drugima , lub jak po holendersku, no, ja zaplacilem , albo bo jest to taniocha, a co tam. Kwestja mentalnosci czlowieka i dotyczy to wszystkich krajow.
    Przypomnialo mi sie jak pare lat temu bylam w Wenezueli, plywac z delfinami, dzieci mialy radosc ja sie cieszylam bo sa szczesliwe, ale po drugiej stronie ulicy jak widzialam dziennie te biedne i glodne dzieci, ich matki, tego nie zapomne nigdy.
    autor berta z Holandii
  • dodano: 21 stycznia 2011 9:30
    Elus Droga, to straszne wydarzenie, walki o wolnosc ,na szczescie dzisiaj podaja, ze rzad tymczasowy wypuscil wiezniow politycznych na wolnosc i uznal wszystkie partje za legalne, wiec moga wszyscy "demokratycznie"w wyborach dglosowac na swoich liderow.
    Chociaz byly niepewnosci na temat osob ze starego rzadu zajmujacych miejsce w obecnym , mam nadzieje i zycze tego spoleczenstwu, ze nowe wybory i ich rezultat otworzy im droge do normalnosci w demokracji, ze rany beda sie goich w spokoju, a praca i przyszlosc sie beda liczyc.
    autor berta z Holandii
  • dodano: 20 stycznia 2011 15:22
    Beata, myślę, że Grecja - to zupełnie inna sprawa. "Zachłysnęli" się UE i za szybko wszystko"przejedli". A jak przyszła konieczność radykalnych cięć wydatków budżetowych, aby otrzymać zagraniczną pomoc finansową, to ludziom się to nie spodobało. Tam podobno nawet zmarli pobierali emerytury przez wiele lat po śmierci, więc trzeba było dużo socjalu ukrócić. Takie działania nigdy nie są popularne.
    autor grycela
  • dodano: 19 stycznia 2011 19:18
    Grecja, Tunezja, to sie chyba szybko nie zakonczy...
    autor Beata
  • dodano: 19 stycznia 2011 9:32
    Rodorek i u nas biedy nie brakuje, tylko jeszcze ludzie nie wychodzą na ulice i nie plądrują sklepów. Czytałam artykuł, nie wiem, na ile obiektywny, że głównym motywem rozpoczęcia protestów w Tunezji było 13 % bezrobocie. Chyba u nas jest takie samo.

    Ula, oby, ale chyba nowo powołany rząd nie podoba się.
    autor grycela
  • dodano: 18 stycznia 2011 22:06
    Oby nowe władze spełniły oczekiwania ludu.
    autor ula
  • dodano: 18 stycznia 2011 18:34
    Dziękuję za tą garść informacji o Tunezji...Nigdy tam nie byłam. Nie mogę się pogodzić, że na świecie wciąż jest tyle biedy...
    Pozdrawiam serdecznie:)
    autor rodorek
  • dodano: 18 stycznia 2011 9:00
    Krystynko,
    smutne, ale jest nadzieja, że naród wywalczy lepszą przyszłość dla siebie.

    Vojtku, tez życzę Tunezji wszystkiego najlepszego.
    autor grycela
  • dodano: 18 stycznia 2011 6:48
    Dziękuję za wizytę w mojej galerii.
    Blog Forum Gdańsk 2010 było dla mnie fantastyczną imprezą!
    Oczywiście miałem na początku tremę:)
    O Tunezji słucham w mediach.
    Niestety turystyka tam zostanie znacznie ograniczona.
    Jest niebezpiecznie i niepewnie.
    Ciekawe co będzie dalej.
    Pozdrawiam Ciebie a Tunezji życzę wszystkiego najlepszego.
    Vojtek z Europy
    autor vojtek
  • dodano: 17 stycznia 2011 21:40
    Smutne to....Pozdrawiam serdecznie.
    autor krychabk
  • dodano: 17 stycznia 2011 18:32
    Ewa, to dobrze, że jest bezpiecznie, ale telewizja jednak pokazuje coś innego. Fakt, że są to te same od kilku dni migawki. Mówi się też o wciąż słyszalnej strzelaninie... a tv jednak kształtuje opinię, choćby nawet przesadzała w "straszeniu"...
    autor grycela
  • dodano: 17 stycznia 2011 18:08
    Ela, jak wyjeżdżałam Tunezyjczycy prosili mnie, żebym mówiła w Polsce, że tam jest bezpiecznie. Ja się czułam bezpiecznie i będę tak mówić :)
    autor Ewa
  • dodano: 17 stycznia 2011 11:07
    Anabell,
    słyszę właśnie, że Tunezyjczycy martwią się, że nie będą mieli turystów, bo to oznacza dla wielu utratę pracy.
    Cieszę się już możesz komentować na tym portalu:)
    autor grycela
  • dodano: 16 stycznia 2011 22:05
    To bardzo smutne, ale tak jest w wielu "rajach turystycznych".A dla Tunezji turystyka to spora część dochodu narodowego.
    autor anabell
  • dodano: 16 stycznia 2011 18:44
    Miejmy nadzieję, Ewa, że potrafią właściwie wykorzystać ten zryw. Wierzę, że im się powiedzie.
    autor grycela
  • dodano: 16 stycznia 2011 18:41
    Ela, absolutnie się zgadzam i dlatego rozumiem, że Tunezyjczycy musieli wykorzystać swoją szansę. Wszyscy trzymajmy za nich kciuki!
    autor Ewa
  • dodano: 16 stycznia 2011 17:50
    Ewa.
    Dziękuję za informacje z Hammamet Yasmine. Pozdrów proszę od nas przemiłych Tunezyjczyków i powiedz, że ciepło o nich myślimy i trzymamy kciuki. To naród, który zasługuje na godne i dostatnie życie oraz demokratyczne swobody.

    Pozdrawiamy i ściskamy!
    autor grycela
  • dodano: 16 stycznia 2011 17:37
    Jestem właśnie w Tunezji, przyleciałam w czwartek, kiedy sytuacja była już poważnie napięta, a jutro niestety wracam do domu. Niestety, bo Tunezyjczycy bardzo przeżywają wyjazd turystów. W końcu turystyka daje im pracę.

    Nie zobaczyłam żadnych atrakcji turystycznych tutaj, ale rozmawiałam z wieloma Tunezyjczykami. Cieszą się z tego, co się dzieje i mają ogromną nadzieję na lepsze jutro.

    Tłumaczą, że to wszystko nie jest wymierzone w przyjezdnych, że możemy czuć się bezpiecznie - i fakt, tu w Yasmine Hammamet święty spokój, cisza, nic się nie dzieje. Oczywiście nie możemy ruszać się poza kurort, żeby przez przypadek nie oberwać rykoszetem...

    Mam nadzieję, że sytuacja szybko się uspokoi, że rzeczywiście Tunezyjczykom będzie lepiej a turyści jednak szybko wrócą, bo dają tutaj pracę wielu ludziom. Pozdrawiam!
    autor Ewa
  • dodano: 16 stycznia 2011 15:46
    A tak, z tym się zgadzam Bet. Trochę tam niby tej demokracji w Tunezji "cykneli", ale w zasadzie tylko "na pokaz" i teoretycznie.
    autor grycela
  • dodano: 16 stycznia 2011 15:41
    myślę o dążeniu do demokracji.....
    autor Bet
  • dodano: 16 stycznia 2011 15:37
    Bet,
    bo ja wiem, czy nam się tak do końca udało? Zamieszki w Tunezji są przede wszystkim przeciwko wysokiemu bezrobociu, a u nas też jest duże... Więc?
    autor grycela
  • dodano: 16 stycznia 2011 14:50
    Też trzymam kciuki za Tunezję ! Obrazki z tego kraju przypominają mi nasze z roku 1980. Nam się udało - niech się uda także Tunezji. Sąsiadującej Algierii udało się to ponad 50 lat temu - wyzwolili się spod władzy Francuskiej ale kosztowało to ponad milion ofiar. Miejmy nadzieję,żę w Tunezji więcej ofiar już nie będzie.
    autor Bet

15 stycznia 2011

Logika w stylu afrykańskim?

15 stycznia 2011
Logika w stylu afrykańskim?  https://aleblogowanie.wordpress.com/2011/01/15/logika-w-stylu-afrykanskim/


Poniższy tekst jest odpowiedzią na artykuł:


"Dziennik Polski": Kobieta, która, ratując się przed spadającym na jezdnię drzewem, wjechała w inne, żąda odszkodowania. Prawnicy GDDKiA twierdzą, że kobieta sama jest sobie winna, bo... jechała w deszczu.




       W wypadku drogowym w Tunezji zawsze winny jest turysta, jeśli w nim uczestniczy. Bez względu na przyczyny, w oczach policji, powód wypadku jest jeden i zawsze taki sam.  Przybyły na miejsce stróż prawa osądzi: 

- gdyby ciebie tu nie było, nie byłoby wypadku. Zatem jesteś winien.
Taką, oprócz kary, dostaniesz lekcję logiki.
      
       Kiedy przeczytałam artykuł o winnej wypadku, bo jechała w deszczu, od razu przypomniała mi się opowieść mojego znajomego.

(...)Kiedyś pracowałem w dalekim kraju śniadych ludzi. Jechałem z kolegą i nagle z poprzedzającego nas samochodu wypadła lodówka, pamiętająca czasy króla Idrisa. Kolega nie zdążył wyhamować, przywalił najpierw w lodówkę, potem w samochód króla szos, który ją wiózł. Czas na reakcję był krótki. Droga hamowania nieco dłuższa.
Policjant zbliżył się do nas i z miną kapitana Żbika zadał miażdżące pytanie: 

- kto zawinił? 

- Matoł, który nie przywiązał lodówki - odpowiedział kolega.

- Skąd jesteś?  Zapytał kpt. al Żbik. 

- Z Polski. 

- Polska? Aaaaaaaaaa... Bulanda! To za wielką wodą i wysokimi górami. Boniek. Walesa. Hurrra. Polska gola. A zatem gdybyś tu nie przyjechał, ten szabani jechałby sobie spokojnie? 

- Nie wiem, czy spokojnie - odpowiedział bystry kolega. Lodówka mu wypadła z samochodu. 

- Wypadłaby i poleciała na pobocze, czyż nie?  Drążył temat al Żbik. Czyli, gdyby ciebie tu nie było, nie byłoby wypadku. Zatem jesteś winien. Tak brzmiał werdykt stróża prawa. Kolega zapłacił karę i nie żałował. Dostał lekcję logiki, której nie uczą na uniwersytecie UJ ani UW. To było życie. To prawdziwe... /Cyborg/

Mylisz się Cyborgu. A właśnie i u nas uczą takiej logiki. Czyż zdarzenie opisane w artykule na to nie wskazuje? Niech żyje Bulanda!


22 stycznia - 2777 odsłon    komentarze


10 stycznia 2011

Wpływ Wędrownej Mrówki na upodobania turystyczne


       Przez ostatnie cztery dni na moim komputerze dominowały strony turystyczne. Tak dużo czasu na nich spędziłam, że nawet w nocy - we śnie - atakowały mnie swoimi ofertami biura podróży, a ja autentycznie klikałam ręką w poduszkę. Ten zmasowany „atak”  turystyczny poniekąd na własne życzenie… Zaniedbałam zarezerwowanie dla siebie wakacyjnego wypoczynku w promocjach grudniowych, kiedy ceny były atrakcyjnie niskie, a i ubezpieczenie gwarantujące niezmienność ceny oraz od kosztów ewentualnej rezygnacji gratis. Nie ma nic lepszego, bo gdy wycieczkę zamawia się z półrocznym wyprzedzeniem, to nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, kiedy już trzeba będzie pakować walizki. A i ceny mogą wzrosnąć, szczególnie opłaty paliwowe i lotniskowe zwykle się zmieniają. Podobną do grudniowej - znalazłam promocję styczniową, ale… rezerwacji trzeba dokonać do 9 stycznia.
       Odpalam więc komputer i szukam. Szukam oczywiście ukochanej Afryki Północnej, bo to ostatnio moje największe turystyczne zamiłowanie. Dla relaksu zerkam jednak na blog Wędrownej Mrówki - https://pogadajmyopeerelu.wordpress.com/, która ogromnie ciepło pisze o wspaniałej atmosferze Tureckiej Riwiery i przemiłych Turkach grających na plaży w kamyki.
- Grają w kamyczki? Naprawdę? Przecież to moja ulubiona gra z dzieciństwa. Bywałam nawet mistrzynią podwórka, o!  
Urzekły mnie na fotografiach góry Taurus wokół Kemeru oraz ujmująca turecka gościnność. A gdy zobaczyłam Mrówkę, jak odmłodniała po kuracji w basenie Kleopatry, natychmiast internetowe strony afrykańskie zastąpiłam tureckimi.
       Rozpoczęły się zakrojone na  szeroką skalę poszukiwania hotelu przy samej plaży, żeby do kamyków - otoczaków było blisko. Takiego… w miarę dobrego, ale na emerycką kieszeń. Grzały się łącza, linki z adresami fruwały listelami i na gagu-gadu...

Ufff! Jest!  Na minutę przed „dzwonkiem” rezerwacja dokonana!
Pozostaje tylko pytanie, czy tak, jak moją Afrykę, pokocham Turcję?
Na to jednak odpowiedź znajdę dopiero za pół roku.
Tymczasem poćwiczę grę w kamyki...

komentarze
Komentarze: https://aleblogowanie.wordpress.com/2011/01/10/wplyw-wedrownej-mrowki-na-upodobania-turystyczne/ 

5 stycznia 2011

Koncert noworoczny w odcinkach


01 stycznia 2011


       Rokrocznie największą dla mnie atrakcją w dniu 1 stycznia jest transmitowany przez telewizję  Koncert Noworoczny w Wiedniu. Zaparzam sobie kawę, zasiadam w fotelu by delektować się  kulturą wysokich lotów.  Ten najpiękniejszy noworoczny program telewizyjny podzielono w tym roku na części. Jakież było moje zdumienie, kiedy  po zaledwie dwudziestu kilku minutach koncertu, ukazał się na ekranie pan Bogusław Kaczyński, by zaprosić na drugą cześć w niedzielę na godzinę 24:20. To już w zasadzie poniedziałek.

       Kto o tej porze będzie słuchał koncertu, kiedy w poniedziałek jest zwykły, szary dzień pracy i różnych obowiązków. Nawet to już nie ten nastrój i nie taka uroczysta atmosfera, jak w Nowy Rok. Czy może w poniedziałek mamy drugą część Nowego Roku? To jakiś bezsensowny nowy obyczaj chyba lansowany przez  telewizję. Jestem zbulwersowana. Pozbawiono mnie największej noworocznej przyjemności, rzucając jak psu zaledwie parę kęsków. Za to obdarowana zostałam kolejnym odcinkiem „wspaniałej” Familiady.  Nie mam nic przeciwko Familiadzie, nie buntuję się zbytnio przeciw całemu telewizyjnemu chłamowi, dennym programom na poziomie karczmy i dziesiątkom razy powtarzanemu Kewinowi. Po prostu nie oglądam.  Za podzielenie jednak Koncertu Noworocznego, na który czekam cały rok i jest tylko raz w roku na części, dosadnie powiedziałabym pomysłodawcy, co o nim myślę. Jak w ogóle można wpaść na tak idiotyczny pomysł, aby na koncert z samej nazwy noworoczny zapraszać na niedzielę/poniedziałek skoro Nowy Rok jest w sobotę. Może też gościom zaproszonym na Sylwestra po chwili zabawy ogłosimy: na drugą część balu i powitanie Nowego Roku proszę przyjść pojutrze. Ech... słów brakuje.

      Tego samego zdania jest moja siostra, muzyczka z zamiłowania i wykształcenia. Zatelefonowała do mnie ogromnie rozżalona...

- Siostro, pozbawili mnie największego noworocznego wzruszenia. Autora tak idiotycznego pomysłu zaprosiłabym na uroczysty obiad świąteczny, poczęstowała ziemniaczkami, a po chwili ogłosiła, że na drugą część  tego świątecznego obiadu, czyli udko, zapraszam za dwa dni o północy.
       Sztuka tak wysokich lotów jak Koncert Noworoczny w wykonaniu światowej sławy muzyków wiedeńskich w przepięknej scenerii Złotej Sali Wiedeńskiego Towarzystwa Muzycznego dostarczała mi co roku wiele wzruszeń i przeżyć estetycznych. Jestem głęboko rozczarowana i wściekła, że nie dano mi obejrzeć koncertu w całości, tylko podzielono go na części. A może to nie jest według naszej telewizji koncert autentycznie noworoczny?